„Patrz, oto jest karczmy godło,

Koń malowany na płótnie;

Ja chcę mu wskoczyć na siodło,

A koń niech z kopyta utnie”.

Pamiętacie? To „Pani Twardowska”, ballada Adama Mickiewicza, którą czytaliśmy w podstawówce. Opowiada o mistrzu Twardowskim, który podpisał cyrograf z Mefistofelesem, ale przez lata skutecznie mu się wymykał, więc nie było okazji, żeby wywiązać się z umowy (nie żeby Twardowski bardzo chciał). Diabeł przydybał Twardowskiego dopiero w karczmie „Rzym”.

Czy istniała naprawdę? W Suchej Beskidzkiej mówią, że tak i pokazują ją turystom. Rzeczywiście nazywa się „Rzym”, ma herb – koń malowany na płótnie.

Najpierw była karczma czy ballada? Chyba karczma, bo postawiono ją w XVIII wieku, a Mickiewicz napisał „Ballady i romanse” już w następnym stuleciu.

Kogo dręczy ciekawość, niech wybierze się z nami do Suchej Beskidzkiej – przedziwnego miasteczka w Małopolsce Zachodniej. Czy spotkacie jakiegoś ducha? Oczywiście – podobno w czasie II wojny światowej strzelali do niego Niemcy. Dziwne? Będzie jeszcze dziwniej – w końcu to „Wakacje z duchami”.

Trykot Kaspra Suskiego

Jest duch, musi być zamek, przynajmniej tak podpowiada antropologia. A Sucha Beskidzka ma zamek nazywany „Mały Wawelem” – nieszczęśliwie, bo przecież posiada własną tożsamość i historię.

Opowieść zaczyna się w 1405 roku, kiedy to książkę oświęcimski Jan II zezwolił niejakiemu Strzale założyć osadę u podnóża Kocurowej Góry. Potomkowie Strzały odsprzedali ziemię Słupskim, ci zaś, w 1554 roku - krakowskiemu złotnikowi Gaspare’owi Castiglione’iemu. Skąd Włoch wziął się w Suchej? Jego ojciec przybył do Krakowa z Florencji, ściągnął go tu król Zygmunt Stary i zatrudnił na Wawelu (był kamieniarzem). Ojciec się dorobił, synowi też nieźle szło – miał w Krakowie pracownię złotniczą, był właścicielem cegielni. Syn kupił więc Suchą, ożenił się z córką poprzedniego właściciela i postanowił tam zbudować zamek. Kiedy dostał tytuł szlachecki, zmienił nazwisko – nazywał się teraz Kasper Suski (herb Szaszor). Przedstawiał się jako „Caspar Suski de casa Castilione, Italus ex Florientia oriundus” (weź takiego zapisz w kontaktach w telefonie…).

Postawił kamienny dwór obronny, a miał za co – był ulubionym złotnikiem Zygmunta Augusta, który cenił złotników i alchemików.

Jak wyglądał Kasper Suski? Trudno powiedzieć, ale od czego jednak wyobraźnia? Artysta Rafał Lenart namalował jego portret – polski Florentczyk wygląda na nim stylowo. Portret możecie zobaczyć w suskim zamku, tylko nie komentujcie, że człowiek na sobie legginsy. To zapewne drogi trykot.

Suski miał syna, jednak ten nie był zainteresowany zarządzaniem majątkiem – dwór zastawił, a potem sprzedał Piotrowi Komorowskiemu, który rozbudował go i zamienił w okazałą renesansową rezydencję - zaczął od dobudowania skrzydła południowego, potem była wieża i kolejne skrzydło (oba skrzydła połączyła galeria arkadowa). I żeby było jeszcze bardziej „na bogato”, Komorowski dołożył loggie w narożnikach. Niestety, dziedzica nie spłodził.

Anna ma apetyt na życie

Pojawiła się więc dziedziczka.

A było to tak: Komorowski miał bratanka Krzysztofa, który przejął majątek suski. Nie nacieszył się jednak ani rezydencją ani widokami na łagodne stoki, bo zginął tragicznie. Jego córka, Konstancja Krystyna, była za mała, żeby zarządzać czymkolwiek; w Krakowie, dokąd wysłała ją ciotka Katarzyna, poślubiła Jana Wielopolskiego. Konstancja wróciła z mężem do Suchej, urodziła Jana Kazimierza. Młodemu Wielopolskiemu nie szło zarządzanie - przez Suchą przeszły trzy powodzie, na zamku też szło średnio, nie mówiąc o alkowie (chciał zostać zakonnikiem). Jan Kazimierz umarł, majątkiem zajęła się jego żona Anna z Lubomirskich. Miejscowi nie lubili jej, bo była surowa i… dziwna.

Najpierw jednak wersja oficjalna i potwierdzona w źródłach: zmieniła lokalne prawo karne (uznała, że jest zbyt łagodne), była surowa dla złodziei drewna, zwiększyła obciążenie feudalne chłopów. Pieniądze przeznaczyła na przebudowę pałacu – z renesansowej stał się barokową rezydencją. Budowla była teraz bardziej symetryczna, miała dwie wieże. Anna znalazła drugiego męża, który bardziej niż ją, kochał wino - też umarł, po prostu spadł z konia i skręcił kark. Wielopolska zmieniła otoczenie pałacu – urządziła ogród w stylu francuskim z symetrycznie rozplanowanymi ścieżkami.

I wersja nieoficjalna (ówcześni plotkowali na potęgę): przebierała się za mężczyznę i walczyła z rozbójnikami, miewała kochanków (z jednym przyłapano ją w jakiejś kotlince, więc Anna skazała go na śmierć); do komnaty, w której przesłuchiwała więźniów, kazała przenieść narzędzia tortur i wielkie łoże. Hm, jak to ująć delikatnie? Po prostu miała apetyt na życie. Na suskim rynku, gdzie wykonywano wyroki śmierci, ustawiła sobie altankę, z której mogła oglądać egzekucje. I ta altanka właśnie zamieniła się później w karczmę „Rzym” (podobno).

Po Annie została więc legenda – wchodzi cała na czarno, straszy, miejscowi mdleją. Dziwne, że nie mieli z nią kłopotu kolejni właściciele (Braniccy i Tarnowscy), ale żołnierzy Wehrmachtu tak straszyła, że obficie do niej strzelali.

W tych lochach Anna Wielopolska torturowała poddanych

Cytryny od Branickich

Potomkowie Anny rządzili pałacem i majątkiem ponad 200 lat. Po nich w Suchej pojawili się Braniccy. I sporo namieszali, w tym najlepszym sensie: odsłonili wreszcie galerię arkadową wraz z krużgankami pierwszego piętra (zburzono mur parawanowy), zbudowali neogotycką oranżerię, pałacowy ogród też zmienił wygląd.

Braniccy byli świetnymi botanikami, w Suchej hodowali egzotyczne gatunki roślin – cytryny z ich oranżerii służba zamkowa sprzedawała na Rynku Kleparskim. Ale najcenniejsze było w pałacu: spektakularna biblioteka z cennym księgozbiorem, narodowe pamiątki, dzieła sztuki. Braniccy kupili całkiem pokaźną kolekcję od Józefa Ignacego Kraszewskiego (z pracami Piotra Norblina i Artura Grottgera); mieli też obrazy Eugèna Delacroix.

Tyle że przyszła wojna, najpierw pierwsza, potem druga. Czego nie rozkradli jedni, to zabrali drudzy – Niemcy, Rosjanie. Ostatni właściciele pałacu to Tarnowscy, którzy kontynuowali dzieło Branickich. Po wojnie ziemie Tarnowskich rozparcelowano, pałac przejęło państwo.

Nieważne czy nazwiecie tę piękną budowlę pałacem czy zamkiem, opowie Wam niebanalne historie. Usłyszycie o miłości, perwersji, patriotyzmie, niespełnionych obietnicach, ale też o okrucieństwie. I przede wszystkim wielkiej pasji.

Cała Sucha Beskidzka opowie Wam takie historie – Domek Ogrodnika, Oranżeria, kapliczka Konfederatów Barskich, kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny i klasztor Kanoników Regularnych Laterańskich (fundacja Piotra Komorowskiego). Osobna historia to kolej – Sucha Beskidzka leżała na trasie budowanej przez Austriaków Galicyjskiej Kolei Transwersalnej. To było też „miasto kolejarzy”.

Czy wiecie, że w Suchej Beskidzkiej urodził się Billy Wilder, amerykański reżyser („Pół żartem, pół serio”, „Bulwar Zachodzącego Słońca”), laureat siedmiu Oscarów? Jego rodzice prowadzili w miasteczku restaurację, oczywiście na dworcu.

Prawda jest taka, że Sucha Beskidzka to Oscarowa historia.

Wakacje z duchami” czyli co?

Wybraliśmy dziesięć małopolskich zamków – w Niepołomicach, Dobczycach, Muszynie, Niedzicy, Nowym Wiśniczu, Suchej Beskidzkiej, Rabsztynie, Pieskowej Skale, Wieliczce. Do każdej z tych miejscowości dotrzemy przed Wami.

Sprawdzimy czy w okolicy można odpocząć, a jeżeli tak, to jakie atrakcje na Was czekają. Jak dojechać do zamku i czym? Opiszemy najlepsze trasy i dojazd z różnych regionów naszego województwa – można tylko samochodem czy jednak da się też transportem publicznym; ile będzie kosztować podróż, ile potrwa. A jeżeli już pociągiem czy autobusem, to jak często kursują i skąd. A może rowerem?

Zakładając, że będzie to wycieczka kilkudniowa, to gdzie przenocujemy, ile za to zapłacimy; gdzie i co zjemy. Poza tym mnóstwo przydatnych informacji: atrakcje dla dzieci, udogodnienia dla seniorów i osób z niepełnosprawnościami, trasy rowerowe, pobyt ze zwierzakiem, parkingi.

Te wszystkie informacje będą pojawiać się na antenie Radia Kraków w weekendy (i na radiokrakow.pl), ale nie tylko te.

Radio to ludzie, więc oni też opowiedzą wam o miejscu, do którego zapraszamy, znajdziemy lokalsów, którzy wiedzą najlepiej.

Słuchajcie nas, czytajcie.