Społeczeństwo informacyjne to takie, w którym towarem jest informacja traktowana jako szczególne dobro niematerialne, równoważne lub cenniejsze nawet od dóbr materialnych:
Jest utopią. Jeżeli mówimy o społeczeństwie, to znaczy, że zakładamy, że większość jego członków potrafi być społeczeństwem informacyjnym, czyli potrafi sprawnie gromadzić informacje, wyszukiwać, selekcjonować, korzystać z tej informacji. Już na podstawie takiej prostej definicji widać, że mamy pewien problem, ponieważ nie jest tak, że mamy do czynienia naprawdę ze społeczeństwem informacyjnym. Mamy grupy, które są grupami społecznymi na tyle kompetentnymi technologicznie, że mogą być uznawane za przedstawicieli społeczeństwa informacyjnego, ale myślę, że mówienie o tym w kontekście np. wszystkich Polaków czy w kontekście globalnym byłoby pewnym nadużyciem
- tłumaczy Agnieszka Całek medioznawczyni z Instytutu Dziennikarstwa Mediów i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.
O ile jeszcze kilka, kilkanaście lat temu mówiło się o tym jak o przyszłym rozwiązaniu większości naszych problemów społecznych, ekonomicznych, o tyle dzisiaj już wiemy, że na pierwszy plan weszły inne tematy, takie jak bardzo podstawowo rozumiane bezpieczeństwo, jak kwestie kryzysu finansowego, wojny. Społeczeństwo informacyjne gdzieś spadło trochę na dalszy plan.
Budowanie społeczeństwa informacyjnego ma oczywiście wiele pozytywnych stron:
Żyje nam się łatwiej, jeśli mamy dużą wiedzę, rozumiemy procesy. Po drugie to bardzo skraca czas pracy. Jeśli potrafimy się posługiwać umiejętnie informacją, dobrze z niej korzystać, to naturalnie mamy więcej czasu ni tyle wolnego, co na inne rzeczy, które nas mogą rozwinąć i które możemy w tym czasie wykonać. Mamy więcej czasu na relacje międzyludzkie, które są bardzo niezaopiekowane.
Przeszkody, które stanęły na drodze społeczeństwu informacyjnemu, to nie tylko kryzysy - tłumaczy medioznawczyni:
To jest bardzo złożony problem. Z jednej strony wiemy, ze generalnie człowiek jest istotą leniwą. Ogólnoludzko mamy pewien deficyt w kwestii chęci do uczenia się nowych technologii i systemowo nic nas nie uczy tych technologii. Na studiach dziennikarskich to jest oczywiste, że uczymy się takich rzeczy, natomiast już na studiach np. inżynierskich te tematy już nie będą tak bardzo istotne. Jeśli ktoś już wypada z systemu edukacji, na ogół nie ma żadnego sposobu, żeby coś poza jego własną motywacją skłoniło go do korzystania z informacji.
Nie pomaga także chaos informacyjny w internecie i mediach tradycyjnych:
Jest bardzo dużo tych informacji, ale z drugiej strony jest bardzo słaba kontrola tego, jakie informacje wpadają do naszego systemu medialnego. Bardzo popularne robią się teorie spiskowe, fake newsy. To się rozprzestrzenia, bo ludzie nie umieją tego zweryfikować i podają to dalej.
Społeczeństwo informacyjne to jednak także szereg zagrożeń:
Wszyscy ci, którzy nie będą w stanie wspiąć do społeczeństwa informacyjnego, mogą popaść w różne problemy, zaczynając od kłopotów z pracą albo zostanie im tylko taka praca, która jest pracą bardzo prostą, fizyczną. Też taka wtórna kastowość, czyli rozwarstwienie i odcinanie tych osób, które nie radzą sobie w tym społeczeństwie informacyjnym i wrzucanie ich w margines społeczny.
Najbliżej ideału społeczeństwa informacyjnego jest obecnie północ Europy.
Skandynawia, azjatyckie tygrysy. Bardziej niż o krajach można tu mówić o branżach, np. o branży finansowej czy internetowej, która tą informacją faktycznie żyje.
Umiejętność sprawnego korzystania z wiarygodnych informacji nie jest natomiast utopią. Nawet jeśli wspomniany przez ekspertkę system edukacji zawiódł, nic nie stoi na przeszkodzie, by się tego samodzielnie nauczyć. Z pomocą przychodzą na przykład portale internetowe demaskujące nieprawdziwe informacje jak demagog.pl albo "Włącz weryfikację" administrowany przez NASK - Naukową i Akademicką Sieć Komputerową – Państwowy Instytut Badawczy.