Nie lubię publicystyki w teatrze. Nie znaczy to, że teksów publicystycznych nie da się zainscenizować w ciekawy sposób, ale z pewnością nie jest to łatwe, więc też nie udaje się to zbyt często.
Tym razem w sceniczną przestrzeń Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie Tadeusz Łomnicki, reżyser i aktor jednocześnie przenosi głośny tekst pisarki, reporterki Hanny Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem”.
To wywiad, który dziennikarka przeprowadziła z Markiem Edelmanem, jednym z przywódców powstania w getcie warszawskim, ostatnim dowódcy Żydowskiej Organizacji Bojowej, po wojnie znanym łódzkim kardiologiem. Reportaż Krall to opowieść o Edelmanie, o getcie, o powstaniu i jego równie ważnej, co walka w getcie, powojennej pracy jako lekarza, który ratując kolejnych pacjentów, starał się „wywieść pana Boga w pole”.
Ten powojenny wątek w tarnowskim spektaklu został właściwie pomięty, zredukowany do kilku akapitów/zdań, bo jednak wybór medycyny po wojnie był w pewnym sensie kontynuacją tego co robił Edelman w getcie (współpraca ze szpitalem). Teraz „jako lekarz mogłem odpowiadać za życie przynajmniej jednego człowieka - więc zostałem lekarzem” - powie Hannie Krall. W tarnowskim spektaklu pozostała więc opowieść o getcie i o powstaniu, i o tym jak było, a raczej jak on Edelman widział wtedy to getto i tę walkę.
Tadeusz Łomnicki nie jest pierwszym reżyserem, który zabrał się za inscenizację wywiadu Hanny Krall z Markiem Edelmanem. W 1981 roku w okresie karnawału Solidarności wydarzeniem stał się spektakl Teatru Telewizji zrobiony na podstawie książki w reżyserii Marka Brzozowskiego (ze zdjęciami z getta) ze Zbigniewem Zapasiewiczem w roli Edelmana i Elżbietą Kępińską w roli dziennikarki. W 80. rocznicę wybuchu powstania słuchowisko wg. reportażu przygotował w Teatrze Polskiego Radia Waldemar Modestowicz, obsadzając w roli Edelmana Damiana Damięckiego.
Reportaż Hanny Krall o Edelmanie opublikowany w „Odrze” w 1976 roku był sensacją nie dlatego, że Edelman po wielu latach milczenia dał się namówić na rozmowę o getcie, o powstaniu, ale także ze sposobu, w jaki opowiadał o tamtych wydarzeniach: bezpretensjonalnie, rzeczowo, bez nienawiści, czasem ze złością, gdy reporterka próbuje go poprawiać w np. w liczbie walczących bojowców.
On od razu nie nadawał się do mówienia, bo nie umiał krzyczeć
– napisze Hanna Krall. Nie nadawał się też na bohatera, bo nie było w nim patosu.
Edelman mówił o wszystkim: o bohaterstwie i nikczemności, o zdradzie i poświęceniu, o miłości i umieraniu z głodu, o podejmowaniu decyzji kogo ratować a kogo nie, o wykonywaniu wyroków na tych, którzy nie chcieli pomagać i o prostytutkach w bunkrze na Miłej. Nikt do tej pory o tamtej tragedii tak nie opowiadał.
Hannie Krall udało się przełamać trzydziestoletnie milczenie Edelmana może dlatego, że sama była dzieckiem uratowanym z holocaustu po ”aryjskiej stronie”, że rodzice zginęli na Majdanku, może dlatego, że jej czasem naiwne pytania prowokowały Edelmana do wyjaśnienia nawet tych najbardziej dramatycznych i niezrozumiałych z powojennej perspektywy sytuacji. A może dlatego, że ich znajomość zaczęła się od wywiadu o pionierskiej operacji serca prof. Jana Molla, w szpitalu, w którym pracował Edelman, a potem chciała słuchać o tej pracy lekarzy ratujących „każdy okruch życia”.
Co z tego fascynującego wywiadu zostało na tarnowskiej scenie?
Teatralna wersja rozmowy Krall z Edelmanem została wtłoczona (mało oryginalnie) w pewien rodzaj telewizyjnego show czy innego interaktywnego w założeniu spotkania z publicznością z cyklu – jak słyszymy w zapowiedzi - zatytułowanego „okruchy historii”.
Są więc reflektory, nawet kilka, na środku sceny: stolik, dwa krzesła, karafka z wodą, szklanki, jakieś ciastka na talerzu. Na ścianie wisi duży ekran, na którym wyświetlane będą w odpowiednich momentach anonsowane przez odgrywającą dziennikarkę (gościnnie) Olgę Wojtkowiak archiwalne filmy pokazujące m.in. życie i śmierć w getcie. Jakby siła słowa Edelmana była zbyt mała i trzeba było ją skonkretyzować, dopowiedzieć obrazkami, wstrząsającymi zdjęciami, bo inaczej widz/ uczestnik spotkania z „ciekawym człowiekiem” - jak podpowiada sam reżyser, nie zrozumie dziś grozy tego, o czym mówi Edelman.
Cóż za niewiara w moc słowa! Witając bohatera dziennikarka zaprasza go na ring - w sensie na scenę (tak nazwaną w formule wymyślonego programu). Edelman na ringu? Z kim ma stoczyć „walkę” ów tarnowski Edelman? Z dziennikarką /aktorką? Z widzami /uczestnikami spotkania? A może z historią?
Próby wciągnięcia widzów w rozmowę o bohaterstwie, dramacie różnych sytuacji mają w zamyśle stworzyć takie realne interaktywne spotkanie. Wychodzi słabo, bo w końcu widzowie przyszli na spektakl do teatru, a nie na dyskusje o tamtym czasie, tamtych wyborach, uniwersalizmie zachowani, etc. Więc na tym ringu/scenie przez godzinę, z przerwami na projekcje archiwalnych obrazów (To zresztą najciekawsze momenty tego przedstawienia. Wydobyte archiwalia z United States Holocaust Memorial Museuem, Washington robią wrażenie) toczy się ta w sumie mało porywająca pod względem teatralnym rozmowa.
Wydarte przez Krall Edelmanowi zwierzenia o jednym z najbardziej tragicznych wydarzeń w wojennej historii, w tak zwyczajny a przez to wstrząsający sposób przez niego opowiedziane wtłoczone zostały w jakiś quasi telewizyjny program o historii. Wywleczony bohater/Edelman na sceniczny ring staje się tym kim, chyba nigdy nie chciał się stać, przynajmniej w tym będącym materią przedstawienia reportażu Hanny Krall, przepytującym innych, pouczającym „ciekawym człowiekiem”.
Czy aby na pewno taki efekt chciał osiągnąć reżyser i zarazem sceniczny Edelman Tadeusz Łomnicki?