Wicemistrzyni świata Katarzyna Migdał trenuje sztuki walki od 16 lat, 5 razy w tygodniu. Dodatkowo chodzi na basen i siłownię. Do zaprezentowania układu na Mistrzostwa Świata przygotowywała się przez rok. "Układ ruchów to jest taka walka z cieniem. To nie jest machanie rękami i nogami bez celu. To ma swój cel. Raz się musiałam wykazać umiejętnościami. Kiedyś byłam w Irlandii i Irlandczyk mnie zaatakował. Wyszłam z tego obronną ręką. Przydało się" - mówi.
- Kung-Fu to jest samoobrona. Czyli jak ktoś kogoś chce zaatakować to trzeba się jak najszybciej obronić. To ma być obezwładnienie i ucieczka - dodaje Łukasz Maślanka, który zdobył brązowy medal Mistrzostw Świata Kungu-Fu w prezentacji formy ze sztyletami.
Opiekunem 10-osobowej reprezentacji Polski w Chinach był Robert Maślanka - ojciec Łukasza, a zarazem trener tarnowskiej szkoły Kungu-Fu.
"Ćwicząć na pewno jesteśmy zdrowsi, sprawniejsi, bardziej pewni siebie. Bo jednak Kung-Fu to sztuka walki i ten aspekt samoobrony jest też bardzo ważny. I myślę, że każdy z nas wie co można zrobić, żeby się obronić. Wie jak uniknąć sytuacji zagrożenia, bo to jest pierwszą obroną" - podkreśla Maślanka.
Z Chin z medalami wrócili także Julia Augustyn oraz Tomasz Bilut z dębickiej szkoły Kung-Fu, także prowadzonej przez Roberta Maślankę. Ogółem 10 reprezentantów Polski zdobyło podczas Mistrzostw Świata w miejscowości Emei 16 medali - 7 srebrnych i 9 brązowych.
- Żeby pojechać na Mistrzostwa Świata trzeba startować w zawodach rankigowych. To są Mistrzostwa Polski, Puchary Polski i zawody regionalne. Z tego powstaje ranking. Najlepsi dostają powołania. Nie ma jednak finansowania, dlatego kto zdobędzie finansowanie, ten może pojechać. Niestety tak jest w naszej dyscyplinie sportu. Do Chin pojechali jednak ci, którzy wypracowali sobie pozycję w rankigach" - zaznacza trener Maślanka.
(Bartłomiej Maziarz/ko)