Liczba radnych miałaby się zminiejszyć z 240 do 90.
- Z tych 240 radnych, aktywnych i działających jest około 100. Patrząc na to, że są takie miejsca, w których aby dostać się do rady osiedla wystarczy mieć 17 głosów, to ta liczba nie przekłada się na jakość. Jeśli dzielnica zostanie stworzona na przykład z 4 osiedli, to rozumiem, że wszyscy ci dotychczasowi radni będą starali się o to by do tej rady dzielnicy się dostać. Drogą eliminacji prawdopodobnie zostaną ci najlepsi - wyjaśnia Małgorzata Mękal, przewodnicząca tarnowskiej rady miasta i pomysłodawczyni nowego podziału Tarnowa.
Dodaje też, że nowe rady dzielnic dysponowałyby również większymi budżetami, przez co mogłyby bez problemów realizować duże inwestycje, jak np. place zbaw, boiska sportowe czy budowa dróg.
To rozwiązanie nie podoba się jednak samym radnym dzielnic. Zdaniem przewodniczącego rady osiedla Piaskówka Ryszarda Nejmana, propozycja nie zachęca do większego zaangażowania w pracę na rzecz lokalnej społeczności.
- Radni osiedlowi pracują za darmo, nie mają żadnej diety. Mamy w tej chwili ponad 200 radnych osiedlowych, po zmianach byłoby ich 90, czyli tracimy ponad 100 osób pracujących społecznie na rzecz miasta. Faktycznie, frekwencja w wyborach do rad osiedli jest bardzo niska, natomiast przy takim układzie, czyli duże dzielnice - to wpłynie jeszcze bardziej negatywnie na frekwencje, bo to utożsamianie się (z dzielnicą) byłoby jeszcze mniejsze - mówi Nejman.
Przypomina również, że pomysł podziału Tarnowa na dzielnice już był przez wszystkie rady osiedli omawiany w zeszłym roku. Wówczas zdecydowano się go porzucić.
O pomyśle nowego podziału administracyjnego Tarnowa radni będą dyskutować na czwartkowej sesji.