Skarżący wynik wyborów w Tarnowie Mirosław Poświatowski powołuje się m.in. na stanowisko Państwowej Komisji Wyborczej z 19 marca. PKW przyznała wtedy, że jeśli kandydat startuje w dwóch różnych wyborach do rady miejskiej i na prezydenta z różnych komitetów, komitety te nie mogą prowadzić na jego rzecz kampanii wyborczej.
- To stanowi moim zdaniem wystarczającą podstawę do unieważnienia wyborów. Kampania wyborcza pana Jakuba Kwaśnego finansowana jest z dwóch komitetów wyborczych. Inne komitety tego przywileju nie miały - mówi Mirosław Poświatowski.
Zwycięzca pierwszej tury wyborów na prezydenta Tarnowa Jakub Kwaśny przekonuje, że postępował zgodnie z prawem.
- W I turze byłem pozbawiony kampanii prezydenckiej. Nie mogłem używać słowa "kandydat", "kandydat na prezydenta". Musiała być jedna kampania. Nie miałem nawet ulotki prezydenckiej. My promowaliśmy się tylko w kampanii do Rady Miejskiej.
Jakub Kwaśny podkreśla, że podobna sytuacja miała miejsce w 2010 roku, kiedy Ryszard Ścigała miał swój komitet do tarnowskiej Rady Miejskiej, a na prezydenta Tarnowa kandydował z ramienia Platformy Obywatelskiej. Protest w sprawie ważności pierwszej tury wyborów w Tarnowie rozstrzygnie sąd okręgowy, który ma na to 30 dni.
Tymczasem Mirosław Poświatowski przekonuje, że sytuacja, o której mowa w jego proteście wyborczym może oznaczać nie tylko unieważnienie wyborów w Tarnowie, ale także z tego powodu mogłoby zostać podważone sprawozdanie finansowe ugrupowań tworzących Koalicję Obywatelską w całym kraju. Zdaniem Poświatowskiego mogłoby to oznaczać nawet utratę subwencji wyborczej, czyli ponad 25 milionów złotych.
Tymczasem już w niedzielę w drugiej turze wyborów na prezydenta Tarnowa zmierzą się kandydat Koalicji Obywatelskiej Jakub Kwaśny oraz Henryk Łabędź z Prawa i Sprawiedliwości.