Jacek K. nie przyznaje się do ustawiania przetargu na remonty ulicy Głogowej, Westerplatte i Rogoyskiego pod firmę Wiesława F. Zmienia jednak zeznania w sprawie odręcznych notatek na specyfikacji tych prac, które - zdaniem prokuratury - wskazują na działania niezgodne z prawem. Podczas śledztwa Jacek K. rozpoznał pismo prezydent Ryszarda Ścigały. Przed sądem wycofał się z tych zeznań, ale też nie od razu.

Wiesław F. przyznaje natomiast, że prezydent Ścigała był zadowolony z wykonywanych przez niego, innowacyjnych betonowych ulic, ale nie czuł się z tego powodu uprzywilejowany w przetargach. Jego zdaniem, prywatnie nie znali się zbyt dobrze, ale na ślub córki prezydenta został zaproszony. Wiesław F. przekonuje też, że wcale nie proponował byłemu dyrektorowi Tarnowskiego Zarządu Dróg Miejskich, Harleya Davidsona. Zdaniem Wiesława F. to sam Zdzisław M. pytał go o taki motocykl.

 

Większą część już piątej rozprawy w sprawie tarnowskiej afery korupcyjnej zdominowały pytania prokuratora, sądu i obrońców do byłego dyrektora Centrum Usług Ogólnomiejskich. Jacek K. przyparty do muru przez prokuratora Seweryna Borka nieco się przy tym pogubił. Przed tygodniem w swoich wyjaśnieniach Jacek K. przekonywał sąd, że jest ofiarą sabotażu swoich dwóch podwładnych. Jego zdaniem o całej sprawie wiedział też radca prawny i wiceprezydent Henryk Słomka–Narożański. Według Jacka K. sabotaż miał polegać m.in. na tym, że nie pokazywano wielu dokumentów. Podczas rozprawy z 1 kwietnia, były dyrektor Centrum Usług Ogólnomiejskich przyznał jednak, że dokumenty przetargowe „betonowych dróg” musiały przejść przez jego biurko.  

W tych wyjaśnieniach pogubił się nawet obrońca Jacka K, mecenas Jan Znamiec. Zapytany przez reportera Radia Kraków, czy jego klient w końcu widział dokumenty przetargowe remontów ulicy Głogowej, Rogoyskiego i Westerplatte, adwokat odpowiedział: „Na to pytanie nie uzyskałem jednoznacznej odpowiedzi. Znamiennym było to, co powiedział mój klient: to były  tysiące dokumentów.Nie potrafi dziś określić, czy te konkretnie dokumenty przeszły przez jego ręce czy nie. Natomiast obowiązujące procedury zakładały, że musiał widzieć te dokumenty”. 

Problem w tym, że jak przekonywał dziennikarzy prokurator Seweryn Borek, świadkowie zeznali, że dokumenty np. związane z powołaniem komisji przetargowych remontów tych ulic nigdy nie powstały. 

Tymczasem na tzw. Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia remontu ulicy Głogowej widnieją ręczne dopiski: „Metodą ciągłego ślizgu z wibroprasowaniem” i „Źle. Wtedy każdy betoniarz wystartuje, a my żądamy konkretnej technologii”.

Podczas przesłuchania przed prokuratorem Jacek K. przyznał, że „rozpoznał zapiski prezydenta Ścigały”. 1 kwietnia przed sądem w Brzesku były dyrektor Centrum Usług Ogólnomiejskich najpierw podtrzymał swoje wyjaśnienia odczytane ze śledztwa, ale kiedy o dopiski dopytał adwokat prezydenta Ścigały, Jacek K. oświadczył, że to jednak nie było pismo Ryszarda Ścigały. Zmianę zeznań w stosunku do śledztwa uzasadniał analizą grafologiczną podpisów, do której miał dostęp już po wyjściu z aresztu. 

Jacek K. wyjaśniał później, że musiał nie zrozumieć pytania sądu, dlatego chwilę wcześniej podtrzymał wyjaśnienia ze śledztwa. A uzasadniał je presją całej sytuacji. Poza tym tak mu się wydawało, że zapiski naniósł Ścigała, gdyż wiele razy podczas spotkań obaj coś szkicowali i notowali.

Były dyrektor Centrum Usług Ogólnomiejskich, dopytywany przez prokuratora o metodę betonowania ślizgowego z wibroprasowaniem, oświadczył, że jeśli przed upływem 20 lat w ulicach wykonywanych tą metodą porobią się dziury, to... sam zgłosi się do aresztu. 

Jako drugi 1 kwietnia przed sądem w Brzesku stanął Wiesław F. Tarnowski przedsiębiorca budowlany na wstępie oświadczył, że nie obiecywał dyrektorowi TZDM Harleya Davidsona w zamian za - jak twierdzi prokuratura - przychylność w przetargach. Jego zdaniem to były dyrektor Zdzisław M. oczekiwał takiego prezentu, ale na jednej rozmowie się skończyło.

Przedsiębiorca wykonywał w mieście kilka remontów, nieznaną biegłemu powołanemu przez prokuraturę metodą: betonowania ślizgowego z wibroprasowaniem. Wiesław F. przekonywał jednak, że nie było to ustawienie przetargów pod jego firmę. „Prezydent Ścigała był zadowolony z efektów pracy mojej firmy, ale nie przekładało się to na jakąś szczególną przychylność”.
 
Podczas śledztwa pracownik firmy STRABAG przekonywał, że z rozmów z Wiesławem F. wynikało, że płaci on pieniądze prezydentowi Ścigale. Pracownik ten zeznał, że kiedyś pilnie wezwał do siebie Wiesława F., kiedy ten jechał akurat do Ścigały. Podczas spotkania z pracownikiem STRABAGu z torby Wiesława F. wyleciały zwinięte w rulon pliki banknotów.
 
Jeszcze podczas śledztwa Wiesław F. zaprzeczył, że były to pieniądze dla Ścigały. Podkreślił, że wieloma sprawami w firmie zajmował się sam jak np. wpłaty do banku, dlatego często miał przy sobie więcej gotówki. Podobnie Wiesław F. zaprzeczył twierdzeniu Pawła P. (wiceprezesa żużlowego klubu) jakoby przekazywał mu 4 tysiące złotych na sfinansowanie imienin Ryszarda Ścigały w jednej z tarnowskich restauracji. Pytany później w tym kontekście przez obrońcę, Wiesław F. odparł, że zdarzało się, że przekazywał Pawłowi P. gotówkę na sponsoring zawodników.

Przed sądem Wiesław F. przekonywał, że właściwie to nie zna się prywatnie z prezydentem Ryszardem Ścigałą, ale był gościem... na ślubie jego córki.

Tarnowski przedsiębiorca przekonywał też, że nie zawsze wygrywał przetargi na remonty tarnowskich ulic. Tak jego zdaniem było m.in. w przypadku wykonania nawierzchni Placu Targowego Chyszów.  

Zapytany przez sąd, czy to prawda, że groził przedstawicielom firmy STRABAG, odpowiedział, że było odwrotnie. To oni mu grozili. Nie przeszkadzało mu to jedocześnie we współpracy ze STRABAGiem jako podwykonawca. 

Wiesław F. podkreślał, że STRABAG ma w Austrii i Niemczech, podobne do jego, maszyny do betonowania. Przypomniał przy tym, że STRABAG wystartował w przetargu m.in. na remont ulicy Westerplatte. Wiesław F. nie umiał jednak odpowiedzieć na pytanie sądu, czy firmie tej mogło się opłacać ściągnięcie maszyny z zagranicy dla remontu jednej osiedlowej tarnowskiej ulicy.

Wiesław F. zawile też tłumaczył się z tego, że wygrał przetarg na remont ulicy Głogowej prowadzącej od ulicy Kwiatkowskiego do pałacyku Mościckiego należącego do Grupy Azoty, na kwotę 540 tysięcy złotych. Zainkasował za to jedynie 370 tysięcy złotych. Po kilku pytaniach sądu, oświadczył jednak, że po dokładnych pomiarach ulicy podpisano aneks do umowy. Przyznał, że z tym remontem trzeba było się bardzo spieszyć, żeby zdążyć przed wizytą w Azotach prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Z akt sprawy wynika jednak, że Wiesław F. nie powinien w ogóle wygrać tego przetargu, bo zaproponował zbyt dużą kwotę. Kiedy Jacek K. poprosił o radę Ryszarda Ścigałę, ten miał odpowiedzieć, żeby się tym nie martwić, bo część kosztów remontu ulicy zrekompensują Azoty, dokładając się miastu do budowy ronda u zbiegu ulic Chemiczna – Kwiatkowskiego. 

Czy obietnica została zrealizowana przez Azoty? Jacek K. twierdzi, że do momentu jego aresztowania nie. Nie wie też, co wydarzyło się dalej. Azoty jednak stanowczo zaprzeczają jednak, żeby „dokładały się” do tego remontu. Podczas powstawania ronda przebudowywali jedynie własne ogrodzenie tak, żeby dostosować je do nowego układu.

Wiesław F., odpowiadając na pytania swojego obrońcy, przekonywał, że tarnowskie remonty, które wykonywał, to tylko niewielka część zasług jego firmy dla całej południowej Polski. Jak podkreślił, to co zarobił w Tarnowie wydawał m.in. na sponsoring żużlowców, szkół i hospicjum.

 

(Bartek Maziarz/ew)