Spokojny i senny poranek na tarnowskim osiedlu Kolejowym. Niespiesznie opada mgła, odsłaniając budzący się do życia dzień. Wtedy to właśnie na mieszkańców spada wieść o grasującym w okolicy niebezpiecznym drapieżniku. "Dostaliśmy informację o 7.28, że na ulicy Świętej Katarzyny od kilku dni pojawia się wilk. To był przedmiot naszej interwencji. Według informacji, które uzyskano, zgłaszający wnioskował tak po tropach. Jakiś jego kolega tak twierdził" - mówi Jerzy Pysyk z tarnowskiej Straży Miejskiej.
Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, taka informacja zaczyna żyć własnym życiem. Mieszkańcy osiedla w większości wilka nie widzieli, raczej tylko o nim słyszeli, albo znają kogoś, kto zna kogoś, kto go widział, ale są i takie przypadki, które widziały więcej niż jednego wilka. A może jednak nie wilka? "Faktycznie, przechodząc ulicą Krakowską, widziałam dwa. Przechodziły przez skrzyżowanie. To było z daleka, jak je zobaczyłam. Nawet z sąsiadką szłam, ale ona mówiła, że to nie koty, ale wilki. Sąsiadka widziała. Mnie z kolei wnuczka coś mówiła. Może to jednak był pies, może komuś się przewidziało? Skąd by się tu wzięły?" - mówią tarnowianie.
Sprawą zajęli się także specjaliści, w tym Krzysztof Kokoszka, łowczy z Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Tarnowie. Jak wyjaśnia, pojawienie się wilka w mieście jest realne, choć mało prawdopodobne. "Jest prawdopodobne, że taki wilk odłączony od watahy mógł się pojawić w mieście. Jeśli jest to wilczyca młoda, która chce założyć swoją rodzinę, musi się odłączyć od watahy. Szuka nowego terytorium i partnera. Ewentualnie stary samiec odrzucony od stada, który szuka nowego życia" - mówi.