Na miejscu straż pożarna odnalazła ciała czterech osób - rodziny O. - rodziców i dwójki małych dzieci. Wstępnie prokuratura wykluczyła udział osób trzecich. Rzecznik tarnowskiej Prokuratury Okręgowej prokurator Mieczysław Sienicki, zastrzega, że do końcowych ustaleń jeszcze jest daleka droga, ale wstępnie należy założyć, że to tej tragedii doszło przy udziale jedynie członków rodziny.

- W toku oględzin stwierdzono, że mieszkanie jest czyste, zadbane, uporządkowane. Nie było śladów włamania. Strażacy dostali się do wnętrza w wyniku wejścia siłowego. Nic nie sugeruje, żeby do tej rodzinnej tragedii przyczyniły się osoby trzecie - mówi Sienicki.

Jak na razie zebrano i zabezpieczono wszystkie możliwe ślady na miejscu zdarzenia. Na ciałach żony Tomasza O. i jego dwóch córek znaleziono liczne rany cięte, zadane prawdopodobnie nożem. Przy mężczyźnie zaś, którego ciało znajdowało się w innej części domu, leżała szlifierka kątowa, którą najprawdopodobniej domniemany sprawca próbował odebrać sobie życie.

- Prokuratura nie wyklucza, że mamy do czynienia z samobójstwem rozszerzonym, ale na tym etapie śledztwa to jedna z kilku przyjmowanych hipotez. Dopiero po ustaleniu przyczyn zgonu, po zapoznaniu się z wynikami sekcji zwłok, będzie można w sposób precyzyjny określić kierunki postępowania - mówi prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Wiemy też nieco więcej o czasie, w którym mogło dojść do tragedii. "Wstępne ustalenia biegłego lekarza wskazują, że do zbrodni mogło dojść kilka godzin przed ujawnieniem zwłok, a nawet w nocy z czwartku na piątek. Ciała dziewczynek były jeszcze w piżamach" - dodaje prokurator.

Odpowiedzi na wiele pytań związanych z przebiegiem tej tragedii powinna dać sekcja zwłok ofiar, która zaplanowana jest na poniedziałek. Badane są także przyczyny takiego desperackiego kroku. Jedną z hipotez są nieporozumienia między małżonkami na tle osobistym.