- Młodociani sprawcy myślą, że to jest rodzaj jakiejś zabawy, zwłaszcza jak wypiją alkohol, a to jednak jest przestępstwo uciążliwe. Sprawcy często są niewykrywani z uwagi, że działają w porze nocnej, albo brak jest dostatecznych dowodów. Tym razem było inaczej. Trzeba młodych ludzi, którzy niszczą cudze mienie, wychowywać przez pracę po to, żeby również poznali wartość tej pracy - mówi sędzia Barbara Polańska - Seremet.
Polańska - Seremet podkreśla, że kara w tej sprawie ma również walor prewencji generalnej. "Musi powstrzymać młodych ludzi przed niszczeniem mienia, kóre nie należy do sprawcy, ponieważ stanowi to plagę społeczną. Widzimy jak są pomalowane miasta i jakie potem są efekty popełnienia tego rodzaju przestępstw".
Sędzia dodała, że kara 30 godzin prac społecznych miesięcznie przez 10 miesięcy nie jest rażąco surowa i niemożliwa do wykonania jak twierdziła obrona. Jak podkreślił sąd, można ją wykonywać np. w weekendy. Skazany nastolatek musi też zapłacić 2 tysiące 650 złotych właścicielom budynków, których ściany popisał. Szkody wyceniono na 5 tysięcy 300 złotych.
Obrońca kwestionował wyrok sądu pierwszej instancji m.in. z powodu tego, że podczas procesu wykorzystano wyjaśnienia nieletniego współsprawcy z postępowania przed sądem rodzinnym, mimo że ten odmówił składania zeznań w sprawie kolegi. Ponadto obrońca kwestionował też zeznania świadków oraz to, że podczas postępowania nie ujawniono zapisu monitoringu.
Sąd okręgowy w Tarnowie odrzucił jednak apelację w całości, ale przyznając, że sąd pierwszej instancji niewłaściwie uzasadnił wykorzystanie wyjaśnień młodocianego. To jest jednak dopuszczalne w polskim prawie.
(Bartłomiej Maziarz/ko)