Fot. Bartek Maziarz
"Większość to samotne matki z dziećmi i one nie mają na wynajem mieszkania. Są też osoby ciężko chore, które czują się pewniej przy szpitalu. My tworzymy najstarsze grono mieszkańców, płacimy czynsz na czas i nas się wyrzuca?" - skarży się jedna z lokatorek.
Mieszkańcy podkreślają, że remont można przeprowadzić bez ich wysiedlania. Podejrzewają, że nie będą mogli już wrócić do bloków, w których niektórzy mieszkają od ponad 20 lat, bo np. zostaną sprzedane.
Szpital św. Łukasza przyznaje, że nie wyklucza żadnej opcji przeznaczenia budynków, które powstały ponad 30 lat temu z myślą o personelu. Placówka nie zarabia na wynajmie mieszkań. Lecznica jednak dopiero będzie się starała o dofinansowanie na remont bloków. Ale jak przekonuje rzecznik szpitala Damian Mika, z ekspertyz wynika, że jest on konieczny. "W tym momencie najważniejsze dla nas jest bezpieczeństwo wszystkich osób, które przebywają w tych lokalach" - mówi.
Początkowo lokatorzy dostali dwa miesiące na znalezienie sobie nowego lokum. Jednak po protestach oraz zainteresowaniu mediów szpital zmienił stanowisko. "Pani dyrektor szpitala po ostatnich rozmowach z mieszkańcami podjęła decyzję, że każdy z mieszkańców, który się do nas zwróci, dostanie taki czas na wyprowadzenie się, jakiego będzie potrzebował. Te dwa miesiące, o których była mowa wcześniej, był to taki sygnał dla mieszkańców,żeby intensywnie zaczęli poszukiwać mieszkań" - mówi Damian Mika. Placówka chce wyremontować co najmniej jeden blok.
Lokatorzy nie chcą się jednak w ogóle stamtąd wyprowadzać. Przekonują, że włożyli w remonty swoich mieszkań dużo pieniędzy i dobrze im się tam mieszka. Czują się też skrzywdzeni tym, że już w momencie obowiązywania wypowiedzenia umowy dostali spore podwyżki.
Były poseł Robert Wardzała, który pomaga lokatorom, przekonuje, że prawdopodobnie większość mieszkańców złoży do sądu wniosek o ustalenie stosunku najmu po to, by sąd określił, czy mimo krótkotrwałych umów można ich traktować jako najemców w pełnym tego słowa rozumieniu. W takiej sytuacji szpital musiałby zapewnić lokatorom lokal zastępczy.
Jedna z lokatorek mówi, że ma 1200 złotych emerytury i płaci szpitalowi 800 złotych czynszu za 24-metrowe mieszkanie. Zwraca uwagę, że niedawno poniósł opłaty o 76 złotych.
Zobacz też: Tarnów: pożary w hotelu pielęgniarek to porachunki sąsiedzkie? Policja wyjaśnia sprawę
Bartek Maziarz/jgk