Mecenas Przemysław Podlasiewicz obiera to jako sukces swojej klientki i nauczkę dla miasta.
- Uważam, że faktycznie płyta Rynku w pewnych miejscach jest tak śliską nawierzchnią, że czy to w okresie letnim, gdzie dzieciaki bawią się wodą ze zraszaczy, czy to w okresie zimowym, gdzie mamy faktycznie do czynienia z deszczem, ze śniegiem, faktycznie te odcinki są tak śliskie, że generują bardzo duże ryzyko poślizgnięcia się. Myślę, że to orzeczenie, które zapadło 10 kwietnia 2025 roku, jest bardzo ważne i stanowi ono taką przestrogę dla włodarzy miasta, żeby naprawdę coś zrobili z tą nawierzchnią. Jeżeli nie, no to faktycznie to orzeczenie będzie podstawą ewentualnie do tego, żeby tę odpowiedzialność ustalać na przyszłość - mówi.
Prezydent Tarnowa Jakub Kwaśny przekonuje, że miasto chce coś zrobić ze śliskimi elementami płyty tarnowskiego Rynku, ale problemem jest trwałość projektu dofinansowanego z funduszy unijnych. Dlatego nie może ingerować w płytę jeszcze do września 2027 roku. Wcześniej tarnowscy urzędnicy mogą co najwyżej pokryć śliskie czerwone płytki specjalnym środkiem, który ma je uszorstnić. Takie prace były już wykonywane. Kosztują około 20 tysięcy złotych i pomagają co najwyżej na kilka miesięcy.
Co ciekawe sąd ustalił, że ubezpieczyciel będzie także odpowiedzialny za ewentualne kolejne skutki wypadku dla zdrowia pani Barbary. Wyrok jest jednak nieprawomocny.
Wątpliwości co do tego, który element płyty tarnowskiego Rynku jest niebezpieczny, nie miał jeden z pracowników firmy odśnieżającej miasto, który zeznawał przed sądem w sprawie o odszkodowanie.
"To są takie czerwone płytki między tymi, które tworzą taką szachownicę, są okropnie śliskie" - mówił.
Remont płyty tarnowskiego Rynku kosztował ponad 5,5 miliona złotych