"To był dzień jak co dzień. Prawie tysiąc klientów. Pan był pijany. Skoczył na główkę. W pierwszej kolejności, gdy wyciągnęliśmy go na brzeg, sprawdzaliśmy jego czynności oddechowe. Gdy stracił przytomność, podaliśmy mu tlen" - opowiadał reporterce Radia Kraków ratownik Bogusław Wróblewski, który był wtedy w pracy.
Ratownicy przekonywali, że zawsze starają się zapobiegać skokom, ale nie wszystko są w stanie zauważyć. Argumentują, że jeśli na basenie jest tłum ludzi, uwagę koncentrują głównie na dzieciach. Edward Rusnarczyk - szef Tarnowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, podkreśla jednak, że na regulaminie jest informacja o zakazie skakania. To samo jest napisane na murku basenu. "Chyba trzeba postawić co pięć metrów ratownika i nie patrzeć co dzieje się w wodzie, tylko na brzegach. Do tej pory nie było tu wypadków" - tłumaczy Rusnarczyk.