Koledzy pojechali na wezwane. Mogli się do niego przygotować, ponieważ przy wezwaniu było powiedziane, że pacjent jest agresywny, prawdopodobnie leczy się psychiatrycznie. Po przybyciu na miejsce ratownicy zostali zaatakowani przez pacjenta. Droga ucieczki była trudna, ponieważ żona pacjenta zamknęła im drogę wyjazdową i mogli schować się jedynie w ambulansie, który doznał zniszczeń, ponieważ pan wyskoczył z siekierą. Szyby zostały rozbite, lusterka urwane i dopiero na widok policji mężczyzna uciekł z miejsca. Został odnaleziony i zatrzymany. Kolejnym przykładem jest siostra, która wzywała pomoc do swojego brata. W sytuacji, kiedy ratownicy weszli, zjawił się kolega prawdopodobnie pod wpływem alkoholu, który zaatakował ratowników, grożąc im, że ich zabije, miał przy sobie piłę motorową
- mówił rzecznik prasowy tarnowskich ratowników Krzysztof Krzemień, który podczas szamotaniny z jednym z agresywnych pacjentów złamał rękę.
Za naruszanie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, a także osób, które są objęte taką ochroną, czyli także ratowników, ale i pielęgniarek grozi do 3 lat więzienia. Ponadto w takich sytuacjach funkcjonariusze publiczni nie muszą występować z prywatnymi aktami oskarżenia np. w przypadku znieważenia, ale takie przestępstwa ścigane są z urzędu przez policję i prokuraturę.