- Czynnikami, które przemówiły za tym, by odrzucić uchwały, były aspekty prospołeczne. Myślę, że te wszystkie spotkania z mieszkańcami i ich oddolne inicjatywy, jak powołanie komitetów obrony szkół, spowodowały zmianę narracji czy to władz gminy, czy rady miejskiej w Ciężkowicach. Uważam, że to dobry moment, żebyśmy się wszyscy zmobilizowali i zaczęli działać na rzecz tych szkół - mówi Marcin Szymczyk, przewodniczący rady miejskiej w Ciężkowicach.
Co ciekawe, o głosowanie przeciwko uchwałom apelowała... burmistrz Jowita Jurkiewicz-Drąg, która ostatecznie sama zmieniła zdanie w tej kwestii.
- Są uzasadnione prognozy demograficzne, które wskazują na to, że w następnych latach lepiej nie będzie. Pieniędzy będzie brakowało, nadal do tych szkół trzeba będzie dokładać sporą sumę. Natomiast w rozmowach z mieszkańcami, głównie rodzicami uczniów, padły deklaracje, że będą starali się szukać środków zewnętrznych. Myślą, by powołać stowarzyszenie czy fundację. To były dodatkowe elementy, które przekonywały, że należy się jeszcze pochylić nad opcją, by te szkoły jeszcze pozostały w niezmienionej formie - podkreśliła.
Zadowolenia z pozostawienia szkół nie ukrywają rodzice. Dominik Ptaszkowski z Komitetu Obrony Szkoły w Bruśniku przyznaje, że wszystkim zainteresowanym spadł wielki kamień z serca.
- Widzimy, że działania, które przez nas zostały podjęte, przyniosły efekty. Chcemy teraz wykorzystać potencjał szkoły, by zainteresować nią innych. Zaczynamy od zajęć pozalekcyjnych. Obecnie już mamy zajęcia z judo, które cieszą się sporym zainteresowaniem. Są też prowadzone rozmowy na temat zajęć z robotyki, by wprowadzić dzieci i młodzież w świat nowoczesności. Mamy też inne pomysły, które mają sprawić, by ta nasza szkoła się rozwijała. O nich aktualnie rozmawiamy z dyrekcją i radą pedagogiczną - mówi.
Decyzja o pozostawieniu szkół na razie zamyka sprawę, ale wszystkie strony sporu wiedzą, że za jakiś czas ten temat znów może powrócić.