Sytuacja w Grupie Azoty jest bardzo trudna. Obrazują to wyniki. Analizujemy i podejmujemy różne działania, które mogą wzmocnić płynność finansową. Wśród tych działań zwłaszcza mamy na myśli restrukturyzacje, różne działania związane z dezyinwestycjami, analizą majątku.Patrzymy także na te elementy, które szczególnie są kosztowne, dlatego podjęliśmy decyzje o tym, że wszystkie umowy sponsoringowe zostają wypowiedziane. Musimy też przeanalizować te propozycje kosztowe, które niestety dotyczą także pracowników. Są zapisane także w układzie zbiorowym. W tym trudnym momencie, myśląc o stabilizacji i płynności naszej firmy, zaprosiliśmy związki zawodowe do rozmów, żeby się zastanowić, które z tych zmiennych, motywacyjnych elementów wynagrodzeń możemy na jakiś czas zawiesić, żeby pozwolić firmie dalej funkcjonować i utrzymać miejsca pracy
- przyznaje w rozmowie z Radiem Kraków prezes Grupy Azoty Adam Leszkiewicz.

Nie było ultimatum?

Dramatyczna sytuacja tarnowskich Azotów. Spółka chce, żeby pracownicy zrezygnowali z części wypłat

Adam Odolski ze Związku Pracowników Ruchu Ciągłego w tarnowskich zakładach mówił niedawno w rozmowie z naszym radiem, że sprawa miała zostać postawiona na ostrzu noża. Związkowcy mieli usłyszeć, że jeśli ze strony pracowników "nie będzie wsparcia dla ratowania spółk,i to może się okazać, że trzeba będzie zastosować manewr upadłości".
Prezes Leszkiewicz przekonuje jednak, że nie padło podobnego rodzaju ultimatum. "Oczywiście, że sytuacja jest trudna i nie chodzi tylko i wyłącznie o te zapisy w układach zbiorowych i rozmowy ze związkami. My musimy mieć na końcu scenariusz związany także z tymi najtrudniejszymi decyzjami. Taka jest też odpowiedzialność po stronie zarządu, że musi analizować różne scenariusze: i restrukturyzacyjne, i inne. Staramy się odbudować biznesy, wzmocnić przychody i ograniczyć koszty. Mam nadzieję, że sytuacja się nie będzie pogarszała".

"Nigdy nie było takiej rotacji w tarnowskich Azotach"

Z pracy w tarnowskich Azotach tylko od początku roku odeszło 128 pracowników. W części przeszli na emeryturę, ale jak przekonują związkowcy, z pracy odchodzą także młodzi stażem i wiekiem pracownicy, którzy chcą więcej zarabiać.
Adam Leszkiewicz w rozmowie z Radiem Kraków przyznaje, że boi się odejścia pracowników. Jak podkreśla, w przypadku specjalistycznych instalacji potrzebni są wykwalifikowani pracownicy, których nie da się przeszkolić w miesiąc:
Doskonale wiem, jakie mamy poziomy wynagrodzeń. Widzę, jaka jest rotacja w zatrudnieniu. Nigdy takiej nie było. Grupa Azoty musi odbudować wizerunek atrakcyjnego pracodawcy, żeby pozyskać dobre kadry, żeby otoczenie, inne firmy, zwłaszcza sieci usługowe, nie zabierały nam pracowników. Ja się tym martwię. Po prostu mamy problemy finansowe. Niezawinione przez nas, odziedziczone. Wynikające na pewno z wielu spraw związanych z zarządzania spółką, ale także trochę z przyczyn zewnętrznych. Musimy sobie z tą sytuacją razem poradzić. Dlatego będziemy szukać takich rozwiązań, także w układach zbiorowych, w tych elementach kosztowych, które będą najmniej wpływały na motywacje pracowników. Widzę ogromne zaangażowanie i troskę o zakłady.
Prezes Leszkiewicz podkreśla, że oszczędności objęły także zarząd Grupy Azoty oraz kadrę managerską. Spółka przekonuje, że zmniejszyła liczbę komórek organizacyjnych, stanowisk dyrektorskich, liczbę członków rad nadzorczych i zarządzających poszczególnymi spółkami wchodzącymi w skład grupy. Na wypowiedzeniu umów sponsorskich Azoty miały "zaoszczędzić" 35 milionów złotych.

Pandemia, wojna, i nietrafione inwestycje

Na dramatyczną sytuację spółki miały wpłynąć zarówno czynniki zewnętrzne jak pandemia, wojna na Ukrainie, import tanich nawozów z Rosji, ale także złe zarządzanie w postaci decyzji o budowie fabryki Polimery Police za 7 miliardów złotych, która dopiero jest uruchamiana.
Jakby tego było mało, rząd konsultuje projekt, który zakłada, że także Azoty musiałby się dokładać do utrzymywania rezerw strategicznych gazu ziemnego. Co zdaniem spółki "może przyczynić się do wzrostu cen nawozów w Polsce, a tym samym pogorszy bezpieczeństwo żywnościowe w kraju".
Dosadniej mówiąc, w obecnej dramatycznej sytuacji spółki, wprowadzenie takiej opłaty mogłoby być gwoździem do trumny Grupy Azoty.