- Główną przyczyną uchylenia decyzji środowiskowej były istotne zmiany w raporcie o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko. Na skutek uzupełnienia przez inwestora raportu, doszło do zmian na tyle istotnych, że Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska nie mógł przeprowadzić dodatkowego postępowania wyjaśniającego, gdyż zmianom uległy zasadnicze kwestie koncepcyjne inwestycji, jak chociażby jej wariantowość. W związku z tym wymagane jest ponowne przeprowadzenie postępowania dwuinstancyjnego - wyjaśnia Radiu Kraków rzecznik GDOŚ, Piotr Otrębski.
Prezes tarnowskiego MPEC-u Tadeusz Sieńczak przyznaje, że jest zaskoczony taką decyzją GDOŚ, bo jak wyjaśnia, spółka uzupełniła raport oddziaływania na środowisko planowanej inwestycji według wytycznych Naczelnego Sądu Administracyjnego. "Nie mogliśmy zrobić nic innego. Stąd jest to zaskoczenie, że jeżeli ta procedura została rozpoczęta w tym zakresie, to liczyliśmy na to, że ta decyzja może być wydana. Chcemy dalej walczyć o realizację tej inwestycji, aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że czas płynie nieubłaganie. Jesteśmy blisko uzyskania kredytu i dotacji z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na tę inwestycję. Warunkiem jest jednak posiadanie ostatecznej decyzji środowiskowej w ciągu roku od podpisania umowy na finansowanie. Więc tutaj ten czas będzie się dla nas bardzo liczył, żeby to zadanie można było realizować w oparciu o to dofinansowanie, bo nie wiemy, jakie źródła będą w przyszłości. Mamy jeszcze wolę walki, żeby tę decyzję uzyskać" - przyznaje w rozmowie z Radiem Kraków prezes Sieńczak.
W tej sprawie błędy popełnili wszyscy. MPEC, RDOŚ, a nawet GDOŚ. Towarzystwo na Rzecz Ziemi z Oświęcimia je wyłapało i doprowadziło do ostatecznego uchylenia kluczowej decyzji dla powstania tarnowskiej spalarni odpadów. Wojewódzki Sąd Administracyjny już w październiku 2019 roku zwracał uwagę na to, że w decyzji środowiskowej nie wskazano wariantu technologii spalania odpadów, który chciał zastosować MPEC, wariantu alternatywnego oraz najkorzystniejszego dla środowiska.
Miejska spółka mogła już wtedy, w 2019 roku, uzupełnić dokumentację i starać się o ponowną decyzję środowiskową, ale uznała, że zaryzykuje i odwołała się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Nie dość jednak, że MPEC nic nie wskórał, to także m.in. ze względu na wydłużony czas procedur i obiegu dokumentów spowodowany pandemią koronawirusa, spółka straciła kolejne 2 lata w planowaniu i przygotowaniu tarnowskiej spalarni śmieci.
Paradoksalnie Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska przyznał, że MPEC wypełnił zobowiązanie do uzupełnienia dokumentacji, ale jednocześnie uznał, że są one tak istotne dla całej inwestycji i jej oddziaływania na środowiska, że Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska jeszcze raz musi zbadać całą sprawę i ponownie wydać decyzję środowiskową. Wprawdzie w oparciu o już przygotowaną dokumentację, ale procedury mogą sporo potrwać. Otwiera to także drogę organizacjom, które do tej pory torpedowały plany budowy tarnowskiej spalarni śmieci do jej ponownego oprotestowywania na poszczególnych etapach procedur.
Prezes Towarzystwa Na Rzecz Ziemi Piotr Rymarowicz nie ukrywa, że organizacja jest przeciwna spalarniom odpadów. Jego zdaniem takie inwestycje są szkodliwe dla środowiska. "Uważamy, że są znacznie lepsze, mniej szkodliwe dla środowiska sposoby pozbywania się tego typu odpadów. Przede wszystkim selektywna zbiórka i recykling. Owszem jest jakaś niewielka ilość poniżej 10 procent, która jest trudna do recyklingu, ale tutaj np. z pomocą przychodzą cementownie" - dodaje.