- W toku przesłuchania ujawniła się okoliczność potwierdzająca twierdzenia protestu i wskazująca na to, że jedna z osób, która miała być prawidłowo zgłoszona i zarejestrowana jako kandydat na radnego, nie została ujęta na kartach wyborczych. Celem weryfikacji prawdziwości tych twierdzeń, sąd zdecydował się dokonać weryfikacji kart do głosowania. Zwrócił się także z prośbą o dostarczenie tych kart wyborczych - wyjaśniał sędzia Tomasz Kozioł.

Jak twierdzi Marek Ciesielczyk, niezależnie od tego jaki będzie wynik sprawdzenia tych kart, decyzja sądu jest jak najbardziej słuszna: "Domagałem się przede wszystkim sprawdzenia kart do głosowania, które pozwoli ocenić, czy postawione zarzuty są słuszne. Zaniepokoiło mnie tylko to, w jakim zakresie sąd będzie sprawdzał te karty" - powiedział Ciesielczyk.

Marek Ciesielczyk ze stowarzyszenia Oburzeni, który kandydował do rady miasta z list Nowej Prawicy, chciałby też m.in. żeby sąd sprawdził głosy nieważne i stwierdził czy słusznie zostały za takie uznane. Chodzi mu o to, że zabrakło mu 4 głosów, żeby dostać się do rady miasta. Na razie nie wiadomo, czy sąd będzie sprawdzał karty do głosowania także pod kątem głosów nieważnych. Przede wszystkim ma się zająć rzekomym brakiem jednego z kandydatów na listach. Kolejna rozprawa w połowie stycznia.

Podobnych protestów trafiło do małopolskich sądów ponad 100. Do tej pory sądy rozpatrzyły część z nich. Stwierdzono uchybienia, ale bez wpływu na wyborcze wyniki.

(Agnieszka Wrońska/Bartłomiej Maziarz/ew)