Najmniej liczne są szkoły w Bruśniku, Kąśnej Dolnej oraz Szkoła Podstawowa nr 2 w Jastrzębi. Tam średnio na jednego nauczyciela przypada zaledwie sześciu uczniów. Jak mówi burmistrz Ciężkowic Jowita Jurkiewicz-Drąg, to bardzo niski wynik.

- Są klasy, gdzie jest pięcioro dzieci czy ośmioro. To w ogóle nie tworzy atmosfery. Jeżeli byśmy chcieli połączyć między szkołami dzieciaki, to 8 + 8 uczniów tworzy fajną klasę. Natomiast w miejscowości, gdzie jest piątka dzieci, to tutaj w ogóle nie ma o czym mówić. Jest szkoła, w której nie ma pierwszej i drugiej klasy. Dopiero są dzieci od klasy trzeciej. Brak dzieciaków powoduje, że ten problem istnieje - mówi.

Władze gminy przekazują, że samorządu powoli nie stać na utrzymywanie tych szkół. Na razie nie ma mowy o ich likwidacji, jednak trzeba je zreorganizować.

- Niestety, gmina Ciężkowice do szkół dokłada 10 milionów, a to są spore pieniądze. Staramy się to zoptymalizować w taki sposób, żeby szkoły zostały utrzymane, natomiast musi dojść do reorganizacji. W tym momencie szukamy rozwiązań. Zarówno ja, jak i rodzice podsyłamy różne rozwiązania. Analizujemy je, spotykamy się z operatorami czy osobami, które są zainteresowane, co wbrew pozorom wcale nie cieszy się dużą popularnością i chęcią - mówi Jowita Jurkiewicz-Drąg.

Jednym z pomysłów było zachęcenie rodziców, by założyli stowarzyszenie i przejęli opiekę nad szkołami. To jednak nie spotkało się z zainteresowaniem. Upadł również pomysł, by przekształcić je w szkoły niepubliczne, ponieważ dyrektorzy nie wyrazili zgody.
Jednym z wciąż możliwych rozwiązań jest za to przekazanie szkół organizacji pożytku publicznego. Mogłoby to polegać na tym, że placówka w Bruśniku stałaby się "szkołą-matką", w której uczyłyby się dzieci z klas IV-VIII również ze szkół z Jastrzębi oraz Kąśnej Dolnej. Z kolei w tych placówkach odbywałyby się zajęcia w klasach I-III.

Ta opcja, jak twierdzi burmistrz Jowita Jurkiewicz-Drąg, jest wciąż analizowana. Na razie nie podjęto żadnych wiążących decyzji.