"Zrobiliśmy tam kontrolę. Zauważyliśmy, że śmieci są niewywożone, tylko dwa toi toie, nie jest to wszystko zabezpieczone, nie było tak jak w umowie, więc umowę rozwiązujemy z podmiotem. Przerosło chyba ich możliwości, żeby coś zorganizować. Wiem, że prowadzą inną działalność gospodarczą. Skupili się na tej działalności, a w tej chwili, jak przyszedł sezon, nic tam w ogóle nie ma, ani oznaczeń "zakaz kąpieli", kompletnie nic"

- mówi burmistrz Radłowa Zbigniew Mączka.

Mączka dodaje, że w tej sytuacji gmina będzie chciała awaryjnie powierzyć zajmowanie się terenem zalewu wcześniejszemu dzierżawcy, ale nawet jeśli uda się to zrobić, to na pewno nie będzie on w stanie w tak krótkim czasie stworzyć tam bezpiecznego kąpieliska. Burmistrz liczy na to, że uda się chociaż rozwinąć pływające koraliki na wodzie blisko brzegu, żeby sugerowały osobom dokąd mogą wejść do wody na zalewie w Radłowie, który powstał po żwirowni i dlatego ma wiele niebezpiecznych uskoków i jest bardzo głęboki. W lipcu ubiegłego roku utonęło tam dwóch 19-latków, a w ciągu kilkudziesięciu lat już 30 osób.

Zbigniew Mączka przyznaje, że formalną podstawą do zerwania umowy ze strony nowego dzierżawcy było to, że gmina nie wykazała w przetargu wszystkich działek oraz ich statusu. Burmistrz Radłowa podkreśla jednak, że kiedy pracownik zdał sobie z tego sprawę, poinformował kilka miesięcy temu dzierżawcę, który wtedy nie robił z tego powodu problemu. Dlatego zdaniem burmistrza teraz to była tylko wymówka do zerwania umowy.