- Ci odważniejsi ludzie identyfikują się ze swoim pochodzeniem. Mniej odważni głośno o tym nie mówią. Boją się prześladowania. Kotłas leży w środku tajgi. Do najbliższego miasta są setki kilometrów. Oni tam się zakotwiczyli. Moim zdaniem nie powinniśmy nic robić. Obawiam się, że mogą nastąpić prześladowania ludzi z polskimi korzeniami - podkreśla Henryk Słomka-Narożański.
Tarnowscy radni jednak jednogłośnie zdecydowali się na zawieszenie współpracy z rosyjskim miastem.
Przewodniczący klubu radnych PiS Mirosław Biedroń, przyznaje, że właśnie ze względu na potomków Polaków mieszkających w Kotłasie, radni zastanawiali się co zrobić ze stosunkami z miastem partnerskim Tarnowa. "Ostatecznie uznaliśmy, że jednak z naszej strony powinien być jakiś symbol sprzeciwu wobec agresji Rosji na Ukrainę. Jednym z takich wyrazów może być zawieszenie, a nie wstrzymanie lub zerwanie współpracy. Uznaliśmy, że to jest ten czas, w którym trzeba podjąć takie działanie" - wyjaśnia w rozmowie z Radiem Kraków Mirosław Biedroń.