Jak podkreślają mieszkańcy, z ekspertyzy przeprowadzonej przez Małopolskie Towarzystwo Ornitologiczne wynika, że jest to "teren bardzo atrakcyjny i ważny pod względem przyrodniczym, zatem powinien zostać zachowany jako teren zielony". Przyrodnicy wykryli występowanie co najmniej 6 gatunków ptaków czy 19 gatunków motyli. Przeprowadzający tę kwerendę podkreślają przy tym, że gdyby wykonać podobne badanie na wiosnę, wykaz byłby dużo większy. Szacują bowiem, że mogą tam przebywać co najmniej 42 gatunki ptaków. "W praktyce oznacza to tyle, że ten teren nie powinien zostać przeznaczony pod budownictwo, ponieważ jest zbyt cenny" - przekonują mieszkańcy ulicy Czapskiego.
Jednak urzędnicy podkreślają, że ekspertyza nie wpłynie na zmianę planów miasta dotyczących przeznaczenia części tego terenu pod budownictwo. "Opinia nie zmieni planów związanych z budową domów na tym terenie, ale zawarte w niej informacje wpłyną na ostateczny kształt inwestycji. Do zawartych w niej informacji będzie się odnosił Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska, który na jej podstawie określi, jakie warunki ma spełnić inwestor, aby nie zaszkodzić roślinom i zwierzętom. Może też wydać decyzję zobowiązującą do działań, jakie należy podjąć, aby zabezpieczyć interes ochrony przyrody oraz wyznaczającą terminy realizacji działań" - wyjaśnia rzecznik prezydenta Tarnowa, Daniela Motak.
Według Kazimierza Walasza z Małopolskiego Towarzystwa Ornitologicznego takie zachowanie urzędników jest jednak błędem. "Miasto nie jest samowolnym zarządcą terenu. Wola mieszkańców, którzy zamieszkują dany teren powinna mieć decydujące zdanie" - mówi.
fot: dzięki uprzejmości okolicznych mieszkańców
Magistrat przypomina, że działa zgodnie z wytycznymi studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego przyjętego przez Radę Miasta w 2014, które przeznacza ten teren pod zabudowę. Mieszkańcy ulicy Czapskiego zabiegają o zmianę studium, ale odbijają się od muru. Byli umówieni na spotkanie z prezydentem Romanem Ciepielą 13 września, ale spotkanie zostało w ostatniej chwili odwołane i nie wyznaczono nowego terminu. Mieszkańcy mieli usłyszeć od sekretarki, że do wyborów prezydentowi trudno będzie dla nich znaleźć czas. "Dziwi nas to stanowisko. Uważamy, że ktoś kto zarządza miastem, powinien zadbać o dialog z ludźmi" - mówią. Mieszkańcy przypominają, że miasto od 12 lat nie jest w stanie im zbudować ulicy na osiedlu.
Są też zbulwersowani wycinką dwóch drzew przy ulicy Piłsudskiego, które zostały wskazane w ekspertyzie jako przeznaczone do ochrony. Już to zgłosili urzędników. Jednak rzecznik prezydenta Tarnowa przekonuje, że topole zostały wycięte na prośbę działkowiczów, którzy przekonywali, że stanowią one zagrożenie podczas każdej burzy czy nawałnicy z silnym wiatrem.
Zdaniem urzędników drzewa faktycznie były w złym stanie. "Stare i kruche, zostało to potwierdzone w decyzji zezwalającej na usunięcie drzew, wydanej przez marszałka Małopolski. Czytamy w niej, że drzewa stanowią zagrożenie bezpieczeństwa dla ludzi lub ich mienia. Na drzewach nie było gniazd ptaków chronionych. Wycięto je po okresie lęgowym. Takie drzewa nie mogą podlegać ochronie. Mogą być niebezpieczne. Po 30, 40 latach topole zaczynają obumierać, usychać. Ich wygląd bywa mylący (choć w omawianym przypadku przy obejrzeniu drzew z bliska wyraźnie widoczny był zły stan kruchych drzew, ślady po odłamaniach konarów, posusz w koronach, ubytki próchnicze, zaburzenie statyki drzew). Miasta, nie tylko Tarnów, odchodzą od sadzenia topoli, te drzewa nie sprawdzają się w mieście. Zamiast usuniętych egzemplarzy nasadzimy nowe. Do 30 listopada przyszłego roku posadzimy tam dwa graby pospolite, już sporych rozmiarów" - słyszymy.
Kazimierz Walasz z Małpolskiego Towarzystwa Ornitologicznego nie zgadza się ze stanowiskiem urzędników. Jak przekonuje ich stan wcale nie był tak zły i jego zdaniem warto było je zachować. Walasz przyznaje, że starania mieszkańców o zabezpieczenie drzew mogły się rozminąć z już wydaną decyzją w tej sprawie. Jak jednak podkreśla, w takich sytuacjach powinien być brany pod uwagę nie tylko głos zwolenników wycinki, ale także pozostałych okolicznych mieszkańców.
Zarząd Dróg i Komunikacji przekonuje, że nie wszystkie wnioski o wycinkę są z automatu uznawane. "Są i takie sprawy, w których odmawiamy wycinki, wystarcza przycięcie drzew. Bywa i tak, że gmina musi się tłumaczyć z niewycięcia drzew" - mówią przedstawiciele instytucji.
Przypominamy: Tarnów: protestują przeciwko zabudowie terenów zielonych na Piaskówce
(Bartłomiej Maziarz/ko)