Michał choruje od 2 lat. Po poważnym złamaniu nogi wstawiono mu endoprotezę. W trakcie operacji odkryto u niego guza niezłośliwego, niestety po kilku miesiącach nastąpił nawrót choroby, a guz okazał się złośliwym mięsakiem. Trafił na chemię, bo lekarze orzekli, że guz jest nieoperacyjny. Po kolejnych terapiach czuł się coraz gorzej, dlatego na własną rękę zaczął szukać innych sposobów leczenia:
Bałem się, że ta chemia mnie zabije. Byłem w takiej grupie na Facebooku, na której zapytałem, czy ktoś zna takiego magika, który robi operacje nieoperacyjne, który tego się podejmuje.
Takich "magików" Michał znalazł w Małopolsce. Najpierw skontaktował się z profesorem Andrzejem Komorowskim w Krakowie, a ten pokierował go do tarnowskiego ośrodka onkologicznego i do profesora Leszka Kołodziejskiego. Po wykonaniu dodatkowych badań Michał zakwalifikowany został do skomplikowanej i niebezpiecznej operacji usunięcia guza, co wiązało się amputacją nogi wraz z biodrem. Operacja się udała. Przeprowadził ją w Tarnowie profesor Leszek Kołodziejski:
Zespół był z naszego ośrodka, z chirurgów onkologów. Zespół liczył trzech chirurgów. Ja operowałem, koledzy asystowali. Zabieg trwał od ósmej do piętnastej. Przebiegał w zasadzie bez większych powikłań. To są bardzo rzadkie operacje, dlatego że pacjenci rzadko się kwalifikują. Dla nas istotne było, że stworzyliśmy mu szansę operacji radykalnej, czyli takiej stwarzającej szansę wyleczenia. Operację podjęliśmy i się powiodła.