- Bardzo trudno stwierdzić w danym przypadku, czy określony kursant posiadał umiejętności, które kwalifikowały go do zdania egzaminu, czy też nie. Nie można w sposób jednoznaczny stwierdzić, że ktoś nie posiadał umiejętności do kierowania pojazdami i zdał egzamin praktyczny tylko dlatego, że wręczył korzyść majątkową. Notowano takie przypadki, iż osoby posiadały umiejętności, a mimo to wręczały korzyści majątkowe, albo składały obietnicę udzielenia takiej korzyści - przyznaje w rozmowie z Radiem Kraków rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie, Mieczysław Sienicki.

Postępowanie prokuratorskie dotyczyło lat 2002 - 2013. Egzaminy są nagrywane od 2015, ale zgodnie z prawem były przechowywane jedynie przez 21 dni. Sienicki przyznaje, że w tym czasie zdarzyły się nawet nieliczne przypadki, w których osoby, które wręczyły łapówki, nie zdały egzaminu, bo popełniły kardynalne błędy.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej podkreśla, że prokuratura nie zarzucała nikomu kupowania prawo jazdy. "Chodzi o wręczanie korzyści majątkowej, względnie składanie obietnicy udzielenia korzyści w związku z pełnieniem funkcji publicznej, lub też powoływanie się na wpływy. Prawo jednoznacznie zabrania takich działań i to już jest zachowanie karalne. Natomiast odrębną kwestią jest precyzyjne stwierdzenie, czy ktoś posiadał takie umiejętności, czy też ich nie posiadał" - wyjaśnia Mieczysław Sienicki.

Około 190 osób chciało dobrowolnie poddać się karze. Niedawno sąd skazał 10 osób, które nie przyznały się do winy. Wśród nich jest dwoch byłych już egzaminatorów oraz dwóch właścicieli szkół nauki jazdy. Zostali skazani na kary więzienia w zawieszeniu, grzywny w wysokości od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych oraz przepadki pieniędzy zarobionych na przestępstwie. Skazano także sześciu kierowców, którzy nie przyznawali się do winy. Ten ostatni wyrok nie jest prawomocny.

Dyrektor Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Tarnowie przekonuje, że wprowadzono "szereg rozwiązań żeby jeszcze bardziej uszczelnić proces egzaminowania". Jarosław Sady wyjaśnia, że inaczej urządzono pomieszanie do losowania egzaminów, żeby egzaminatorzy nie mieli ze sobą kontaktu i zainstalowano tam monitoring. Dodatkowo po aferze wprowadzono nagrywanie egzaminów na wszystkie kategorie, a nie tylko B jak wymaga prawo. Myślę, ze sprawą kluczową i istotną jest też zwiększanie nadzoru bezpośredniego. Żaden egzaminator nie wie kiedy jego egzamin będzie przeglądnięty".

Jacek Pilch z Urzędu Marszałkowskiego dodaje, że mimo wymogu rejestracji egzaminów na kat. B. przez jedną kamerę skierowaną do przodu, w tarnowskim ośrodu ruchu drogowego "w samochodach służących do egzaminowania na kat. B są zamontowane trzy kamery: jedna do przodu, jedna do tyłu, jedna na osobę egzaminowaną i deskę rozdzielczą". 

W 2014 roku ówczesny Wicemarszałka Województwa Małopolskiego Romana Ciepielę wydał zalecenie przedłużenia czasu archiwizacji nagrań z przebiegów egzaminów na prawo jazdy we wszystkich ośrodkach w Małopolsce. Co spotkało się ze sprzeciwem Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Jednak ze względu na aferę w w MORD w Tarnowie są archiwizowane dłużej z tym, że po 21 dnia zostają anonimizowane.

Przy okazji afery korupcyjnej, w której zostali skazani byli już dzisiaj pracownicy Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Tarnowie, prokuratura wpadła też na trop lekarzy, którzy w latach 2004 - 2006 wystawiali lewe zaświadczenia lekarskie. Dzięki temu kursanci mogli zdawać testy w papierowej wersji zamiast na komputerze. Medycy dostawali za to od 30 do 70 tysięcy złotych. CZYTAJ WIĘCEJ

 

 

 

(Bartłomiej Maziarz/ko)