Ministerstwo zdrowia wyszło z propozycją, by placówki, które nie spełniają kryteriów 400 rocznie miałoby zostać przeznaczone do zamknięcia. Lista takich porodówek została opublikowana, a na niej znajduje się szpital powiatowy w Brzesku. Oznacza to, że przyszłe mamy z powiatu brzeskiego, do porodu musiałyby się udać kilkadziesiąt kilometrów dalej, np. do Bochni, Tarnowa czy Krakowa. Co prawda jeszcze nie ma skonkretyzowanych planów z tym związanych, ale pomysł ten jest konsultowany.
- Niebezpieczeństwo zamknięcia porodówki istnieje - mówi w rozmowie z Radiem Kraków starosta brzeski Andrzej Potępa.
„Śledzimy ten proces legislacyjny. Podobno ma być taki zapis w ustawie, że porodówki, na których nie ma 400 porodów rocznie, nie będą finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. W naszej porodówce urodziło się niecałe 400 dzieci i te wynik będzie najprawdopodobniej z roku na rok mniejszy” – mówi.
Co prawda brzeski szpital ma podpisaną umowę z NFZ do połowy 2027 roku, ale już ma plan awaryjny na utrzymanie ginekologii. W związku z tym chce przygotować dla pacjentek inną ofertę. Chodzi o znaczne zwiększenie liczby operacji ginekologicznych, ginekologii onkologicznej czy uroginekologicznych.
„Jeżeli tak ministerstwo zdrowia postąpi, to chcielibyśmy poszerzyć ofertę innych zabiegów. Mówimy o tysiącach zabiegów. Chcielibyśmy, żeby nasze mieszkanki nie musiały szukać takich usług choćby w Krakowie” – dodaje Andrzej Potępa.
Szpital powiatowy w Brzesku aktualnie posiada trzy sale operacyjne. By jednak móc wcielić swój pomysł w życie, musi przygotować i wyposażyć kolejne takie pomieszczenia. W planach jest już budowa dwóch nowych sal operacyjnych. Starosta Andrzej Potępa informuje, że w tej sprawie trwa już przygotowanie odpowiednich wniosków. Na ten cel samorząd chciałby przeznaczyć pieniądze z KPO.