Grażyna K. przyjechał do Borzęcina koło Brzeska na początku 2019 roku, żeby przepisać dom na męża. Do tego jednak nie doszło ze względów formalnych. 34-latka miała sama wrócić do Londynu, ale zaginęła w nocy z 3 na 4 stycznia 2019 roku. Jej ciało odnaleziono prawie dwa miesiące później w miejscowości Bielcza w rzece Uszwica, sześć kilometrów od rodzinnego domu. Czesław K. nie powiadomił od razu o zaginięciu żony twierdząc, że myślał, że spotkają się w Londynie, do którego szybko wrócił. Mężczyzna początkowo wynajął nawet prywatnego detektywa, który miał pomagać w poszukiwaniach Grażyny. Prokuratura oskarżyła Czesława K. o zabójstwo żony.
"Prokuratura zarzuca mu, że z 3 na 4 stycznia 2019 roku w Borzęcinie, działając z zamiarem bezpośrednim, pozbawił życia swoją żonę Grażynę K., której ciało następnie wrzucił do rzeki Uszwicy. Zdaniem prokuratury domniemanym motywem zabójstwa mogła być zazdrość oraz rozliczenia majątkowe pomiędzy małżonkami" - przyznaje w rozmowie z Radiem Kraków rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie Mieczysław Sienicki.
42-letniemu Czesławowi K. za zabójstwo żony grozi nawet dożywocie. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Na proces oczekuje w zakładzie karnym.
"Prokuratura nie udziela więcej informacji nie tylko odnośnie szczegółów motywu, ale także i sposobu działania, mechanizmu śmierci - ponieważ jest prawdopodobnym, że pewne fragmenty tego procesu mogą zostać utajnione przez Sąd Okręgowy w Tarnowie. Nadto nie jest wskazane, aby świadkowie, którzy będą zeznawać przed sądem o szczegółach sprawy dowiedzieli się mediów". - podkreśla prokurator Sienicki.