Błaszczak podkreślił, że jednym z celów jego wizyty na tej granicy była decyzja dotycząca wzmocnienia jej ochrony. Zapowiedział, że płot stanowić będą wysokie na 2,5 metra zasieki z pierścieni drutu kolczastego; takiego jaki obecnie jest już rozciągany wzdłuż granicy z Białorusią, ale o podwójnej niż teraz wysokości, czyli ułożony zostanie "pierścień na pierścieniu".
Jak mówił szef resortu obrony, oparto się na kilkuletnich doświadczeniach z granicy węgiersko-serbskiej, gdzie wykorzystywany jest taki wzór ogrodzenia. Mówił, że powstaną dwie linie zasieków. "Jedna to ta, którą już możemy zobaczyć, która była budowana od lipca. Już ponad 130 kilometrów zostało tego ogrodzenia zbudowane. I druga linia w postaci płotu w wysokości 2,5 metra" - wyjaśnił.
Spotkanie z dziennikarzami miało miejsce tuż przy pasie drogi granicznej za Kopczanami (powiat augustowski); za plecami szefa MON było widać rozciągnięte tam wzdłuż granicy zasieki i żołnierzy ustawionych mniej więcej co 20 metrów. Mariusz Błaszczak mówił, że oprócz specjalnie wybudowanego płotu, podwojona zostanie, do 2 tys., liczba żołnierzy skierowanych do wsparcia ochrony granicy z Białorusią.
Odnosząc się do sytuacji na pograniczu wschodnim minister ocenił, iż "mamy do czynienia z wojną hybrydową". "Mamy do czynienia z atakiem na Polskę. Jest to próba wywołania kryzysu migracyjnego" - oświadczył Błaszczak. Mówił, że za takim kryzysem "idą zamachy terrorystyczne".
Nawiązując do kryzysu migracyjnego, który dotknął Europę w 2015 r. szef MON mówił, że uruchomiony został wówczas tzw. szlak bałkański przerzutu. W jego ocenie, obecnie podejmowane są próby, by taki szlak uruchomić przez Polskę. "Nie zgadzamy się, nie pozwolimy na to, żeby handlarze ludźmi wykorzystywali naiwność i łatwowierność tych, którzy najpierw samolotami są przerzucani na Białoruś, a potem idą tu, na granicę z Polską, licząc na to, że przejdą do Unii Europejskiej, że sforsują granicę, że poprawią swój status materialny" - stwierdził Błaszczak.
"Nie zgadzamy się na to, żeby triumfowali handlarze ludźmi. Żeby to wszystko, co jest wykonywane, niewątpliwie przez reżim Łukaszenki, zatriumfowało. Nie zgadzamy się na to, żeby taki kryzys mógł dotknąć Rzeczpospolitą Polską" - podkreślił minister obrony narodowej.
Mówił też, że reżim Łukaszenki jest blisko związany z Rosją. "Politykę rosyjską znamy. Pamiętamy, co wydarzyło się w Gruzji w 2008 albo na Ukrainie w 2014. Nie pozwolimy na stworzenie szlaku przerzutu migrantów przez Polskę do Unii Europejskiej" - powtórzył Błaszczak.
Dowódca 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej gen. dywizji Krzysztof Radomski powiedział krótko, że wojsko realizuje na granicy z Białorusią zadania wsparcia SG "w celu niedopuszczenia do nielegalnego przekroczenia granicy państwowej". Mówił, że zadania żołnierzy, to patrolowanie (posterunki stałe i ruchome), dodatkowo właśnie wojsko buduje ogrodzenia z drutu kolczastego.
Swoje wystąpienie minister Błaszczak zaczął od stwierdzenia, że przyjechał na granicę także po to, by podziękować żołnierzom i funkcjonariuszom SG, którzy granicę z Białorusią zabezpieczają.
"Moje podziękowania są tym bardziej zasadne, właściwe, kiedy żołnierze WP są atakowani" - powiedział Błaszczak, nawiązując do słów, które na antenie TVN24 wypowiedział w niedzielę Władysław Frasyniuk. "Miało miejsce haniebne zdarzenie" - ocenił Błaszczak.
Frasyniuk mówił w TVN24 o żołnierzach, którzy zabezpieczają granicę z Białorusią i nie wpuszczają do Polski grupy cudzoziemców koczujących od kilku dni po białoruskiej stronie granicy (na wysokości miejscowości Usnarz Górny k. Krynek). "Szczerze mówiąc słowo żołnierz jest upokarzające dla tych wszystkich, którzy byli na misjach polskich poza granicami, bo ja mam wrażenie, że to jest wataha (...) Wataha psów, która otoczyła biednych słabych ludzi" - mówił były opozycjonista na antenie TVN24.
"Tak nie postępują żołnierze. Śmieci po prostu. To nie są ludzkie zachowania - trzeba to mówić wprost. To antypolskie zachowanie. Ci żołnierze nie służą państwu polskiemu, przeciwnie - plują na te wszystkie wartości, o które walczyli pewnie ich rodzice, albo dziadkowie" - ocenił opozycjonista.
Błaszczak przypomniał, że złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Frasyniuka, polegającego na "zaatakowaniu żołnierza WP na służbie". Podkreślił, że "taka reakcja" jest jego obowiązkiem - jako szefa MON. Wyraził nadzieję, że w tej sprawie zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec "takiego zachowania i takiej postawy". "Zobaczymy jak tym razem wymiar sprawiedliwości osądzi to, co wydarzyło się wczoraj" - powiedział Błaszczak.
"Żołnierze WP zasługują na szacunek wszystkich (...), dlatego że ryzykują swoje zdrowie i życie dla bezpieczeństwa naszej ojczyzny. A wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że sytuacja jest trudna, jest wyzwaniem" - mówił szef MON. "A w związku z tym, że mamy do czynienia z takim wyzwaniem, oczekiwalibyśmy od całej klasy politycznej wsparcia, zjednoczenia" - dodał.
Wskazywał na Litwę, gdzie - jak to ujął - opozycja "nie przyjeżdża na granicę, nie przeszkadza" funkcjonariuszom litewskiej Straży Granicznej w pełnieniu ich obowiązków. "Niestety w Polsce mamy opozycję totalną, która - jak widać - niczego się nie nauczyła, żadnych wniosków z historii nie wyciągnęła" – mówił szef MON.
Ocenił, że część elit politycznych w Polsce nie wyciągnęła wniosków z historii i wciąż zajmuje się atakowaniem rządu zamiast "wspierać władze, które robią wszystko, żeby zapewnić bezpieczeństwo".