Pochodzi stamtąd m.in. zdobywczyni dwóch złotych medali na ZIO Justyna Kowalczyk-Tekieli (obecnie dyr. sportowy w Polskim Związku Biathlonu).
„Wcześniej nie miałam takiego marzenia, aby wyjechać do USA, nie myślałam o tym. Dostałam taką propozycję i w dużej mierze dzięki tacie skorzystałam z niej. Powiedział mi: głupia jesteś, czemu nie chcesz spróbować. Dzięki temu zdaniu przekonałam się do tego pomysłu” - powiedziała PAP zawodniczka ur. w czerwcu 1999 r. w Limanowej.
Wyjaśniła, że historia z jej studiami w USA rozpoczęła się w niecodzienny sposób. Przez jeden z portali społecznościowych skontaktowała się z nią pochodząca z Estonii, a teraz będąca w Stanach Zjednoczonych trenerka: „Napisała do mnie czy chcę do nich przyjechać, że szukają osób do międzynarodowego teamu na Uniwersytecie”.
W Kolorado jest od lata 2020 roku. Ma czteroletnie stypendium, potem będzie mieć szansę ew. zostania na miejscu rok dłużej. Start na igrzyskach nie zwalnia jej ze wszystkich obowiązków studenckich.
„Jestem teraz w siedzibie PKOl, a za chwilę idę do hotelu, aby się uczyć. Otrzymałam pismo od władz uczelni poświadczające, że startuję na igrzyskach, które przekazałam prowadzącym zajęcia. Dzięki temu oficjalnie wiedzą, że jestem w innej strefie czasowej i jakoś mogę to łączyć. Na pewno przez to muszę dużo materiału przerabiać sama. Oczywiście jest ciężko, jestem zmęczona po treningach czy podróżach. Widzę na przykład jak inne zawodniczki naszej kadry mogą odpocząć, spać a ja muszę się uczyć”.
Wyjaśniła, że ma dwa lata (pozostał jeszcze nieco ponad rok), aby ostatecznie zdecydować jaką chce zdobyć specjalizację. Na początku chciała ukończyć matematykę. Stwierdziła jednak, że rozwiązywanie zadań jest nie tyle trudne, co nudne. Teraz chciałaby zdobyć wykształcenie pozwalające wykonywać zawód psychologa.
Nie kryje, że już znalezienie się w kadrze na igrzyska jest dla niej osiągnięciem. Nie ma bowiem, do tej pory wielkich osiągnięć sportowych: „Jadę po naukę, zdobycie doświadczenia. Cieszę się bardzo, że mam taką możliwość mimo początku sezonu, z którego nie jestem zadowolona”.
Ma nadzieję, że z dobrej strony pokaże się w sprincie i sztafecie.
Biegi narciarskie - także obecnie w USA – trenuje jej siostra, Karolina. Weronika liczyła, że obie pojadą do Pekinu. Ostatecznie nominację olimpijską otrzymała tylko starsza z rodzeństwa.
Pochodzi z rodziny, w której są bogate tradycje sportowe. Jej ojciec, Zbigniew Kaleta był m.in. biathlonistą, członkiem kadry narodowej, startował w Pucharze Świata. Jej ciocia Krystyna Kaleta, reprezentowała Polskę na zimowej uniwersjadzie. Trenowała biegi narciarskie, jak mama Weroniki – Dorota.
Jak przyznała zawodniczka duże znaczenie w jej wyborach życiowych miała m.in. klubowa trenerka i jednocześnie prezes LKS Markam Wiśniowa-Osieczany Anna Bubula. To ona przekonała ją, aby poszła do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Sama narciarka chciała początkowo zdobyć zawód fryzjerki. Ostatecznie ukończyła szkołę średnią, następnie dostała się na AWF w Katowicach, aby obecnie kontynuować naukę w Stanach Zjednoczonych.
Warto przypomnieć, że w tym samym klubie co Kaleta trenowała zdobywczyni brązowego medalu MŚ w narciarstwie klasycznym w 2015 r., w sprincie drużynowym Sylwia Jaśkowiec (pojechała trzy razy na ZIO, zakończyła karierę, a obecnie nie ma nic wspólnego ze sportem) czy wielokrotna mistrzyni Polski Urszula Łętocha (też zakończyła karierę, obecnie pomaga w klubie Bubuli).
„Myślę, że najbardziej Weronika szykuje się w Pekinie na występ w sprincie” - powiedział Bubula. Dodała, że zawodniczka lepiej się czuje w trakcie rywalizacji techniką dowolną. Poinformowała także, że przed przyjściem do LKS Markam zawodniczka krótko trenowała w klubach z Mszany Górnej i Kasiny Wielkiej.