Ze zniecierpliwieniem i ogromną ciekawością czekali kibice Wisły Kraków na inaugurację sezonu ligowego 2017/18. Zniecierpliwienia tłumaczyć nie trzeba. Ciekawość wiązała się natomiast z wieloma kadrowymi zmianami, jakie zaszły w Krakowie tej zimy. U jednych ciekawość przeradzała się w nadzieję, u innych w obawę o grę i wyniki. Pierwsze niewiadome zostały rozwiane już na ponad godzinę przed meczem. Wtedy kibice poznali oficjalny skład Białej Gwiazdy - a w nim trzech debiutantów. Między słupkami stanął Julian Cuesta. W środku pola do Brleka dołączył Fran Velez, natomiast dwójkę napastników stanowili Ondraszek oraz trzeci z Hiszpanów, Carlos Lopez. Tym samym w pewnym sensie część kibicowskich obaw została stonowana. Po fatalnej postawie w ostatnim letnim sparingu pogorszył się znacząco stosunek fanów Białej Gwiazdy do ustawienia z trójką w obronie. Kiko Ramirez do boju posłał jednak dwóch stoperów (Głowackiego i Gonzaleza) a także dwóch bocznych obrońców (Cywkę oraz Sadloka).
Kibice Wisły na pewno pamiętają doskonale poprzedni mecz Wisły w Szczecinie. Pod koniec ubiegłego roku było z perspektywy Białej Gwiazdy bardzo nieciekawie. Krótko po niespodziewanym odejściu Dariusza Wdowczyka, a jeszcze przed przejęciem ekipy przez Kiko Ramireza Wisła prowadzona przez Kazimierza Kmiecika i Radosława Sobolewskiego przegrała tutaj aż 2:6. Przy Reymonta tak źle już nie było, ale kibice z całą pewnością liczyli, że odmieniona Wisła weźmie swego rodzaju rewanż za tamtą klęskę.
Piątkowy mecz ułożył się dla Wisły świetnie. W 17. minucie Biała Gwiazda miała rzut wolny, do którego podszedł Carlos Lopez. Nie było w składzie Wisły Semira Stilicia, odszedł już Krzysztof Mączyński, więc sprawy w swoje ręce wziął dosyć anonimowy wciąż dla kibiców Lopez. Carlitos przedstawił się w Polsce kapitalnym, technicznym uderzeniem, wobec którego Załuska nie wykonał nawet ruchu. Były bramkarz Wisły nie miałby najmniejszych szans na interwencję przy uderzeniu hiszpańskiego napastnika. W tym momencie Lopez pokazał, że potrafi uderzyć, a zaledwie dwie minuty później udowodnił też, że nieobce są mu podania. W 19. minucie po tym, jak Małecki z łatwością ograł Rudola, Carlitos wyłożył piłkę do pustej bramki Petarowi Brlekowi i zrobiło się 2:0. Większość napastników zapewne uderzałaby sama, Lopez pokazał jednak, że jest też dobrym kolegą - kapitalne były więc te minuty dla Wisły Kraków. Kolejne zresztą również przebiegały pozytywnie - wiślacy kontrolowali grę, a piłkarze Pogoni wyglądali na zupełnie rozbitych. Gospodarze szybko tracili piłkę, mało im na boisku wychodziło.
Wyglądało to tak, jakby Wisła szybko przejęła kontrolę nad boiskowymi poczynaniami i nie zanosiło się na zmianę takiego stanu rzeczy. Sporo się jednak zmieniło - i to niespodziewanie - w 32. minucie. Niepozorona centra Nunesa z rzutu wolnego, pechowe zagranie ręką Frana Veleza i rzut karny dla Pogoni jak efekt. Julian Cuesta stanął przed szansą na równie szybkie, co Carlitos, podbicie serc kibiców Wisły. Nie dał jednak rady strzałowi Adama Gyurcso. Po tym golu znów obraz spotkania zdecydowanie się odmienił. To Pogoń była bliska zdobycia gola do szatni, ale wprowadzony na boisko z konieczności Dawid Kort w świetnej pozycji trafił prosto w Cuestę. Końcówka pierwszej połowy zwiastowała jednak dla Wisły trudną drugą część.
Już w 48. minucie Cuesta był zmuszony do naprawdę trudnej interwencji po uderzeniu Gyurcso. W obozie Wisły robiło się nerwowo, choć Brlekowi niedużo zabrakło do podwyższenia prowadzenia. Gyurcso był jednym z bardziej aktywnych Portowców, ale Węgrowi długo brakowało wykończenia. W drugiej połowie mieliśmy natomiast na boisku kolejne debiuty. Na placu gry zameldował się Zoran Arsenić, a także młody Kamil Wojtkowski, który na szersze wody wypływał właśnie na boiskach w Szczecinie. To tam swego czasu szansę dał mu Czesław Michniewicz, stamtąd przeniósł się do zespołu RB Lipsk.
O ile pierwszą połowę oglądało się całkiem przyjemnie, o tyle po zmianie stron tempo meczu spadło, a Pogoń nie była w stanie zakończyć w jakiś konkretny sposób swoich prób. Wisła cofała się coraz głębiem z upływem kolejnych minut i nastawiała się na kontry, skutecznie zabijając nadzieje Portowców. Ci, odsłonięci, w 92. minucie mogli stracić trzeciego gola, bo oko w oko z bramkarzem stanął Jakub Bartosz. Uderzył jednak kiepsko, płasko, na łatwym dla Załuski pułapie i prosto w niego.
Żaden z kibiców Wisły na rezultat 2:1 na pewno jednak nie narzekał. Wisła między 17. a 19. minutą zdobyła dwa gole i zapewniła sobie w ten sposób świetny start. W trenerskim starciu obchodzący urodziny Kiko Ramirez okazał się lepszy od debiutującego w roli szkoleniowca Pogoni Macieja Skorży.
Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 1:2 (1:2)
Gyurcso 34' karny - Carlitos 17', Brlek 19'
AD