Nie jest mnie trudno zaciekawić. Lubię odwiedzać różne miejsca, nawet takie, które nie są bardzo popularne, zawsze znajdę coś, co mnie zaciekawi, czy to lokalne jedzenie czy rozmowy z ludźmi. W Zambii też tak było. Ciekawe było dla mnie to, jak ci ludzie patrzą na świat, na Europejczyków i jak rozumieją piłkę nożną.
W minionym sezonie Sławomir Cisakowski na Litwie zrobił świetny wynik, pobijając rekord najmniejszej liczby straconych bramek, na zapleczu A Lygi z wileńskim FK Riteriai.
Udało się połączyć dwa cele. Awans do wyższej ligi i pracę z młodymi zawodnikami, którzy mają już rok doświadczenia w seniorskiej piłce, jakiś sukces i mam nadzieję, że są gotowi na następny krok, którym będzie A Liga.
Zanim Cisakowski zdecydował się na pracę na Litwie, był asystentem trenera Marka Zuba w Stali Rzeszów. Zub to szkoleniowiec, który w przeszłości prowadził Żalgiris Wilno.
Trener mnie nie przekonywał do tej decyzji, ale wiele godzin rozmów mieliśmy na temat piłki na Litwie, także była to dość spora dawka wiedzy i dobre przygotowanie, żeby pójść tam do pracy.
Jak przekonuje trener FK Riteriai między polską a litewską piłką jest sporo różnic.
- Podobieństwa przede wszystkim są kulturowe. Wiadomo, że sposób grania w piłkę w Hiszpanii, czy na Półwyspie Iberyjskim jest trochę inny niż w Europie Środkowo-Wschodniej, natomiast jeśli chodzi o organizację, są dość spore różnice. W Polsce infrastruktura jest już na dobrym poziomie, stadiony, ośrodki treningowe się budują, na Litwie trochę jeszcze tego brakuje. Dodatkowo polska Ekstraklasa rozwinęła się w ostatnich latach i jest na dużo wyższym poziomie, ale są kluby litewskie, które mogłyby rywalizować może nie o czołowe miejsca Ekstraklasy, ale myślę, że dół Ekstraklasy i 1. Liga są w zasięgu - mówił nasz gość.
Sportem nr 1 na Litwie jest koszykówka, która przyciąga do hal mnóstw kibiców. Piłka nożna także powoli zyskuje na atrakcyjności. 
Piłka zyskuje na popularności i jest głód na piłkę na dobrym poziomie, ale potrzeba impulsu w postaci gry w Europie, kwalifikacji do Ligi Konferencji, bo ten poziom ligi litewskiej dla przeciętnego kibica nie jest aż tak interesujący, żeby chodzić na wszystkie mecze.
Trener Sławomir Cisakowski nie boi się nowych wyzwań i wiele wskazuje na to, że obecny projekt na Litwie nie będzie jego ostatnim zagranicznym akcentem w karierze trenerskiej: - Chcę pracować na jak najwyższym poziomie i czerpać z tego satysfakcję, a czy to będzie Litwa czy wrócę do Polski czy znowu pojadę do Afryki, to się okaże. Jestem otwarty na wszystkie kierunki, dlatego że dobrze czuję się w nowych miejscach, nie ma bariery językowej i przez to, że w różnych kulturach pracowałem, dość szybko potrafię się odnaleźć.