Po ćwierćfinałowym zwycięstwie nad Chinką Shuai Peng rozstawiona z "jedynką" polska tenisistka otwarcie cieszyła się, że wreszcie przyjdzie jej zmierzyć się z kimś innym niż starymi znajomymi z touru. Rzeczywistość chyba ją nieco zaskoczyła, bo zanim widzowie rozsiedli się wygodnie na trybunach 23-letnia reprezentująca Australię Rosjanka prowadziła już 4:0.

Świetnie weszła w spotkanie, ja trochę zaspałam początek. To bardzo dobra, waleczna zawodniczka. Kilka razy wydawało się, że już mam punkt w kieszeni, ale ona wracała do gry – skomentowała Radwańska.

Mimo szalenie niekorzystnego rezultatu znana z nieustępliwego charakteru Polka wzięła się do roboty i niemal natychmiast zrobiło się 4:5. Do remisu zabrakło dwóch piłek, ale Radwańska pokazała wolę walki. – Nie ma dla mnie straconych piłek, zawsze walczę do końca. To jest tenis, jedna piłka może odwrócić losy pojedynku – powiedziała.

Drugi set zaczęła bardzo dobrze - od prowadzenia 2:0. Potem jednak oddała przełamanie i był remis 2:2. W piątym gemie Gavrilova zepsuła kilka łatwych piłek, po czym aż piszczała z niezadowolenia. – Daria gra i zachowuje się na korcie bardzo żywiołowo. Nie przeszkadzało mi to, każdy ma swój styl gry – przyznała.

To było jednak ostatnie prowadzenie Polki w tym meczu. Trzy następne gemy wygrała przeciwniczka i znowu Radwańska stanęła pod ścianą. Walczyła dzielnie: wygrała swoje podanie i w decydującym gemie obroniła meczbola doprowadzając do równowagi, ale ostatnie dwa zagrania zaliczono na korzyść jej rywalki, która nie kryła swojej radości ze zwycięstwa nad wyżej notowaną Radwańską. – Osiągnąć tutaj finał i to po zwycięstwie nad tak renomowaną zawodniczką - to dla mnie wielki sukces. Radwańska niemal nie wypada poza pierwszą dziesiątkę, mam dla niej wielki szacunek – wyznała Gavrilova.

Polska tenisistka nie wyklucza, że za rok powróci do Connecticut. – Lubię tu przyjeżdżać i lubię tu grać. W tym roku się nie udało, ale zagrałam dwa dobre i jeden słabszy mecz, który nieznacznie przegrałam. Jeśli kalendarz pozwoli to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wrócić i spróbować wygrać tu za rok – zakończyła.

PAP/AD