Puszcza, która przed tygodniem zremisowała bezbramkowo ROW-em Rybnik, w sobotę inaugurowała sezon przed własną publicznością. Do Niepołomic przyjechała Siarka Tarnobrzeg - zespół słynący w ostatnich miesiącach z doskonałej pracy z młodzieżą, śmiało wprowadzający nastolatków do składu w ubiegłym sezonie rzutem na taśmę włączył się do walki o awans na zaplecze ekstraklasy. Sezon 2015/16 Siarka rozpoczęła zresztą właśnie w Niepołomicach. Wówczas niespodziewanie będąca w trakcie przebudowy ekipa z Tarnobrzegu wygrała z Puszczą aż 3:0, a tym razem podopieczni Tomasza Tułacza chcieli za tamtą klęskę wziąć rewanż. Osoba szkoleniowca Puszczy też była zresztą tego dnia istotna - Tułacz od młodości związany był z podkarpacką piłką, jako zawodnik i trener pierwsze kroki stawiał pod okiem Włodzimierza Gąsiora, aktualnego szkoleniowca Siarki, a sam prowadził siarkę w sezonie 2013/14.
Smaczków było więc przed samym meczem sporo, a jednym z nich był też Maciej Domański - klasyczna "10" w barwach Puszczy, która jeszcze w zeszłym sezonie występowała w szeregach Siarki. To właśnie Domański stał się niekwestionowanym bohaterem tych zawodów. Tuż przed przerwą, w 43. minucie, dośrodkował on piłkę do Marcina Orłowskiego, który zdobył swoją debiutanką bramkę w barwach Puszczy. Kilka chwil po przerwie Maciej Domański egzekwował natomiast rzut karny i pewnym uderzeniem pokonał Karola Dybowskiego. Swój udział Domański miał też przy golu numer trzy. W 86. minucie świetnym prostopadłym podaniem obsłużył on Filipa Wójcika, który nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem. Rewanż za porażkę sprzed roku stał się więc faktem. Puszcza w roli gospodarza wygrała z Siarką aż 3:0 i przywitała się ze swoimi kibicami w znakomity sposób.
Puszcza Niepołomice - Siarka Tarnobrzeg 3:0 (1:0)
Orłowski 43', Domański 53' karny, Wójcik 86'
Sandecja Nowy Sącz, podobnie jak przed tygodniem, grała natomiast z beniaminkiem. W pierwszej kolejce zespół Radosława Mroczkowskiego bezbramkowo zremisował w Mielcu ze Stalą, tym razem do Nowego Sącza przyjechał natomiast GKS Tychy. Zarówno jedni i drudzy to beniaminkowie, ale beniaminkowie z ambitnymi planami - nie tacy, którzy w I lidze zamierzają walczyć tylko i wyłącznie o przetrwanie. Przed meczem przypominano poprzednie starcie tych drużyn. W lipcu 2014 mecz Sandecji z GKS-em miał niezwykły przebieg. Tuż przed przerwą Sandecja objęła prowadzenie, natomiast po zmianie stron padło... osiem kolejnych goli. Wówczas drużyna z Nowego Sącza wygrała aż 7:2.
Tym razem tak łatwo nie było, chociaż Sandecja prowadzenie objęła szybciej niż dwa lata temu w Jaworznie. W 33. minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Małkowski, a Kamil Słaby wyskoczył w polu karnym najwyżej pakując piłkę do siatki. Do szatni Sandecja schodziła z jednobramkowym prowadzeniem, które mogło stać się przeszłością zaraz po przerwie. Jakub Świerczok uderzył wtedy potężnie w kierunku bramki, ale gospodarzom dopisało w tej sytuacji szczęście. W 67. minucie szczęście dopisało Sandecji po strzale Daniela Tanżyny, który zatrzymał się na słupku, natomiast osiem minut później Szufryn faulował we własnym polu karnym Grzeszczyka prokurując w ten sposób jedenastkę dla GKS-u. Rzut karny na bramkę zamienił Świerczok, choć Radlińskiemu do skutecznej interwencji zabrakło niewiele. Paradą bramkarz Sandecji popisał się z kolei w 81. minucie, gdy po uderzeniu Grzeszczyka z rzutu wolnego Radliński wyciągnął się jak struna i uratował Sandecję przed stratą bramki i końcową porażką.
Sandecja Nowy Sącz - GKS Tychy 1:1 (1:0)
Słaby 33' - Świerczok 75' karny
Adam Delimat