To miał być dla Cracovii mecz o życie. Po niezłym poczatku fazy finałowej - pechowym remisie z Zagłębiem i zwycięstwie z Arką - gra podopiecznych Jacka Zielińskiego się jednak posypała, czego najlepszym dowodem był wynik zanotowany we wtorek w Lublinie. Cracovia z Górnikiem Łęczna przegrała aż 0:3, a na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Pasów określił to spotkanie jako "sabotaż". Faktycznie, postawa Cracovii w Lublinie wyglądała fatalnie i trudno było szukać wytłumaczenia takiej postawy. W ten sposób znów Pasy skomplikowały sobie życie w kontekście walki o utrzymanie w LOTTO Ekstraklasie. Jeszcze gorzej wygląda jednak sytuacja Ruchu Chorzów, który w dwóch ostatnich meczach stracił dziewięć goli i nie zdobył żadnego. Pasy z Ruchem na stratę punktów nie mogły więc sobie pozwolić.
Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znalazł się Ruch Chorzów, porażka przy Kałuży mogłaby się dla Niebieskich zakończyć dramatycznie - poszłyby za tym kolejne konsekwencje. Wielce prawdopodobny stałby się spadek do Nice 1. Ligi. Co za tym idzie, ze względu na kłopoty licencyjne Ruch mógłby zostać zdegradowany jeszcze niżej, co mogłoby okazać się dla klubu katastrofą. Krążyły więc nie bez powodu opinie, że dla Ruchu to spotkanie o być albo nie być - nie tylko w tym sezonie ligowym, ale i w całej historii klubu.
Ciężko byłoby chyba wyobrazić sobie gorsze rozpoczęcie meczu "o być albo nie być". Już w drugiej minucie Pasy wyprowadziły świetną kontrę, a podanie Malarczyka na bramkę zamienił Sebastian Steblecki. 10 minut później Cracovia prowadziła już 2:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Krzysztof Piątek, który popisał się płaskim uderzeniem sprzed pola karnego - poza zasięgiem Hrdlicki. Ruch na boisku wyglądał dramatycznie i wydawało się, że kwestią czasu są kolejne gole dla Pasów. W pierwszej połowie nieco groźniej pod bramką Sandomierskiego zrobiło się tylko w 37. minucie, gdy piłka trafiła w poprzeczkę. Końcówka należała co prawda do Ruchu, ale konkretów z tego nie było.
W przerwie trener Ruchu Krzysztof Warzycha dokonał dwóch zmian. Posłał do boju Jakuba Araka i Michała Koja. Po przerwie co prawda Pasy nie atakowały już z taką śmiałością, ale wynikało to chyba bardziej z pewnego prowadzenia i uspokojenia gry. Ruch nie miał z kolei argumentów i ich akcje bardzo szybko się sypały. Na kwadrans przed końcem meczu stuprocentową okazję miał Piątek, ale będąc oko w oko z Hrdlicką kopnął prosto w niego. Dopiero ta szansa obudziła przyjezdnich. Po chwili najpierw poradził sobie z groźnym uderzeniem Sandomierski, a moment później, po strzale głową Niezgody, piłka wylądowała na spojeniu słupka z poprzeczką. Ruch do samego końca nie odpuszczał. Próbował też Moneta, ale za każdym razem czegoś tym strzałom brakowało.
W ten sposób Cracovia wygrała drugi mecz w finałowej fazie sezonu i odskoczyła od strefy spadkowej na dystans czterech punktów. Tym samym wydaje się, że Pasom uda się uniknąć pożegnania z ekstraklasą. Ostatnie podrygi na tym szczeblu czekają ekipę Ruchu Chorzów, która z dna tabeli z taką grą się już nie wydostanie.
Cracovia - Ruch Chorzów 2:0 (2:0)
Steblecki 2', Piątek 13'
AD