Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Olimpijskie igrzyska to dużo więcej niż sport. Świat doskonale to rozumie

  • Justyna Nowicka
  • date_range Sobota, 2024.07.27 19:44 ( Edytowany Sobota, 2024.07.27 19:49 )
Nie należę do Kościoła Wyczynu i Muskulatury, nie do końca wierzę w idee olimpijskie, tak często kompromitowane i komercjalizowane. Ale oglądając ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich kilka razy poczułam wzruszenie i dumę. Muszę jednak zaprotestować przeciwko paleniu fortepianów!

EPA/Pauline Ballet / POOL Dostawca: PAP/EPA

Ceremonia trwała aż 4 godziny i właściwie trudno ją zdefiniować gatunkowo. To w jednym: oficjalna uroczystość z przemówieniami mężczyzn w garniturach (na ogół są prezydentami), teatr uliczny, multimedialne widowisko telewizyjne, koncert, pokaz laserów i spektakularnych iluminacji, polityczny wiec, wreszcie wydarzenie ze świata sportu. Prezentacje narodowych ekip były może i leitmotivem, ale na pewno nie najważniejszym elementem tego spektaklu, który, jak zapewne Państwo już wiedzą, odbywał się tym razem na Sekwanie. Zasadniczo wpłynęło to na dramaturgię widowiska: jego linearność, znaczoną kolejnymi, pojawiającymi się na rzecznej trasie stacjami.

Olimpijskie igrzyska, a szczególnie otwierające je i zamykające ceremonie, dawno przekroczyły progi hali sportowej, boiska czy kortu. To nierzadko polityczne manifestacje, dużo więcej, niż sport. Świat doskonale to rozumie, stąd protesty, a czasem bojkoty tej czy innej olimpiady. W ten sposób prowadzi się dziś wojny, pamiętacie Putina na Krymie?

A propos wojen i rewolucji – występ francuskiego metalowego zespołu Gojira i jego interpretacja pierwszego hymnu francuskiej rewolucji Ah, ca ira! był erupcją rewolucyjnej energii, która nad Sekwaną ciągle jest żywa i ciągle powoduje, że ludzie wychodzą na ulice. Zmultiplikowana Maria Antonia z własną głową w dłoniach to obraz szaleństwa i uwodzicielskiej siły takiego wybuchu, ale także ostrzeżenie, dokąd może prowadzić. Maria Antonia (notabene ikona modowej branży) przypomniała mi mediolański pokaz mody Alessandra Michelego dla Gucci z 2018 oku, z całą plejadą modelek i modeli dzierżących głowy pod pachą. Pokaz wywołał wtedy rytualne szok i niedowierzanie w tabloidach i być może stał się inspiracją dla dyrektora artystycznego ceremonii otwarcia igrzysk, Thomasa Jolly`ego. Albowiem jedną z atrakcji widowiska był właśnie pokaz mody, z otwierającą sceną jak z Ostatniej Wieczerzy, w interpretacji Leonarda da Vinci (fresk znajduje się notabene w Mediolanie). Zamiast apostołów – tłum różnorodnych rasowo i płciowo, kolorowych postaci, niczym z Parady Równości. Jesteście oburzeni? Jeśli nie, szukajcie słów oburzenia i podniosłej retoryki na kontach niezawodnych polityków. Bardzo to przewidywalne. O ile trudniej zbijać kapitał polityczny podziwiając niepełnosprawnych sportowców, prawda?


Jolly zrobił swój spektakl o zmieniającej się, wielokulturowej Francji. O francuskich kobietach, rewolucjonistkach, naukowczyniach, prawniczkach. O przybyszach, którzy współtworzą jej oblicze, ale nie zawsze doświadczają tego, czym są wolność, równość i braterstwo. Pokazał bunt, muzykę, taniec, ale i zabawę, poprzez którą o swoje prawa walczą wykluczeni. Pośród 10 kobiet, które wpłynęły na dzieje Francji, pojawiła się Simone Veil, była więźniarka niemieckich obozów koncentracyjnych, która przed Zgromadzeniem Narodowym Francji jako polityczka zaprezentowała projekt depenalizacji aborcji (tak, przyjęty). Pojawiła się Lady Gaga w wersji kabaretowej, nasz Jan Jakub Orliński (bravo!). Atrakcji była moc, może nawet trochę za dużo.


Poruszył mnie ostatni kwadrans ceremonii. Miasto świateł tym razem pogrążone było w ciemnościach, przez rzekę pruła Amazonka na mechanicznym koniu (jeden z ukłonów w stronę fascynujących francuskich maszynerii). Uderzała naturalność i klasa mistrzów sportu, także paraolimpijczyków, przekazujących sobie olimpijski ogień. Wśród nich ludzie młodzi i dużo starsi, z niepełnosprawnością, na wózku inwalidzkim. Celine Dion, sama zmagająca się z nieuleczalną chorobą, fenomenalną interpretacją Hymnu o miłości z repertuaru Edith Piaf dotknęła spraw najważniejszych. Wreszcie olimpijski znicz, który zapłonął w unoszącym się w powietrzu balonie. Symbolu inwencji i nowoczesności, ale także lekkości, esprit, umiejętności mówienia o istotnych sprawach językiem bez patosu.

"POST SCRIPTUM: W dyskusję o inspiracjach paryskiej ceremonii włączyli się także badacze (zazwyczaj ograniczający się do wymiany zawodowych uszczypliwości na zamkniętych forach). Bene! Temat uczty, jak widzimy zatem, w dziejach sztuki pojawia się od wieków, jest obecny również w licznych dziełach literackich. Z pewnością na Ostatnią Wieczerzę nie miał patentu Leonardo. Zdaniem uczonych, inspiracją twórców olimpijskiego widowiska był obraz Jana van Bijlerta pt. "Uczta bogów" (z okazji zaślubin Peleusa i Tetydy), powstały ok. 1635-40 roku. Jeśli przeoczyli go Państwo w Musée Magnin w Dijon, załączamy reprodukcję.

Tematy:
Autor:
Justyna Nowicka

Opracowanie:
Jowita Gałka-Kucharska

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię