Mecz w Niecieczy z początku przybrał obrót taki, jakiego każdy średnio rozgarnięty kibic mógłby się spodziewać. To Legia kontrolowała grę, utrzymywała się dłużej przy piłce, a Bruk-Bet ustawił przed swoją bramką podwójne zasieki. Słoniki broniły się skutecznie, co w połączeniu z nieporadnością ofensywną Mistrzów Polski dało nam bardzo przeciętną pierwszą połowę. Groźniej przed przerwą zrobiło się tylko raz. W 29. minucie z atakiem ruszyli gospodarze, z prawej strony Patryk Fryc zacentrował w pole karne, gdzie uderzeniu Bartosza Śpiączki brakło jednak precyzji.

Nudną pierwszą połowę wynagrodziły już pierwsze fragmenty po zmianie stron. W 48. minucie Jan Mucha musiał ratować gospodarzy przed samobójczym trafieniem Kupczaka. Dwie minuty później słowacki bramkarz wyciągnął się między słupkami po uderzeniu Jakuba Czerwińskiego, byłego gracza Słoników. Mucha sparował piłkę na poprzeczkę. W 53. minucie piłka wylądowała w siatce gości. Sędzia gola zdobytego przez Bartosza Śpiączkę jednak nie uznał, bo napastnik Bruk-Betu przejmując pomagał sobie ręką. Co nie wyszło w 53. minucie udało się gospodarzom minutę później. Piłkę wywalczył wtedy Jovanović, a Łukasz Piątek na raty pokonał Arkadiusza Malarza.

Legia rzuciła się do odrabiania strat - okazję zmarnował jednak Sadiku. Termalica też potrafiła się odgryźć. W 66. minucie główkował Piątek i zabrakło mu naprawdę niewiele. W późniejszych fragmentach Legii nie udało się już poważniej zagrozić bramce Jana Muchy. Tym samym w Niecieczy mieliśmy sporego kalibru niespodziankę.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza przedłużyła czarną passę Legii Warszawa. Mistrzowie Polski w środę odpadli z Ligi Mistrzów, a w sobotę musieli w lidze uznać wyższość kiepskich do tej pory Słoników. Dla podopiecznych Mariusza Rumaka było to pierwsze zwycięstwo w sezonie.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Legia Warszawa 1:0 (0:0)
54' Piątek

AD/GB/Radio Krakow