Trener Michał Probierz nie ukrywał, że mecze Ligi Narodów mają mu pomóc w wyborze bramkarza "na lata" do reprezentacji, m.in. na eliminacje mistrzostw świata 2026. Pod koniec sierpnia - kilkanaście dni po rozwiązaniu umowy z Juventusem Turyn - karierę zakończył bowiem Wojciech Szczęsny.
W czwartkowy wieczór selekcjoner postawił na Marcina Bułkę. Poza tym nie było większych niespodzianek w składzie. Probierz miał rzadko spotykany komfort przygotowań - nikt podczas zgrupowania nie narzekał na kontuzje, nikt nawet nie musiał trenować indywidualnie.
Co innego w ekipie Szkotów, prowadzonej przez Steve'a Clarka. Tam z powodu urazów nie mogli wystąpić m.in. pomocnik Lewis Ferguson (Bologna), boczny obrońca Kieran Tierney z Arsenalu Londyn (strzelec gola w zremisowanym 1:1 towarzyskim meczu z Polską w 2022 roku) i podstawowy napastnik Che Adams z Torino.
W efekcie jedynym napastnikiem w wyjściowym składzie gospodarzy był Lyndon Dykes z Birmingham, czyli klubu występującego... na trzecim poziomie w Anglii.
Szkoci i Polacy zawiedli na Euro 2024, odpadli po fazie grupowej, więc inauguracja zmagań w grupie A1 Ligi Narodów, wciąż z tymi samymi selekcjonerami, była dla nich bardzo ważna.
Początek okazał się wymarzony dla podopiecznych Probierza. Już w ósmej minucie, po odebraniu piłki przez Kacpra Urbańskiego i podaniu od rozgrywającego 153. mecz w reprezentacji Roberta Lewandowskiego, futbolówka trafiła do Sebastiana Szymańskiego. Pomocnik Fenerbahce Stambuł zdecydował się na strzał z ok. 25 metrów - to było bardzo precyzyjne uderzenie, po którym piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki.
Szkoci rzucili się do odrabiania straty i wydawało się, że w 24. minucie dopięli swego. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Scott McTominay skierował piłkę do siatki. Radość kibiców gospodarzy trwała jednak krótko - po analizie VAR sędzia anulował gola, uznając, że pomocnik Napoli, do niedawna występujący w Manchesterze United, nieprzepisowo pomógł sobie ręką.
Gospodarze wciąż starali się pokonać Bułkę, a naciskana polska defensywa popełniała błędy. Po jednej z wpadek Jakuba Kiwiora - w 37. minucie - Szkoci nie skorzystali jednak z "prezentu".
Polacy po raz drugi zagrozili bramce Szkotów w końcówce pierwszej połowy i... podwyższyli prowadzenie. W polu karnym sfaulowany został Nicola Zalewski, a rzut karny pewnie wykorzystał Lewandowski (nie znalazł się w gronie 30 piłkarzy nominowanych niedawno w plebiscycie "France Football"), strzelając swoją 84. bramkę w reprezentacji.
Sytuacja biało-czerwonych po pierwszej połowie była więc znakomita, choć to Szkoci sprawiali w tej części lepsze wrażenie i stworzyli więcej groźnych sytuacji.
W przerwie Probierz zmienił Kiwiora, wprowadzając Sebastiana Walukiewicza.
Tuż po wznowieniu gry Polacy... stracili gola. Myślami byli chyba jeszcze w szatni, co wykorzystał Billy Gilmour, popisując się mocnym, płaskim strzałem.
Gospodarze chcieli iść za ciosem, ale w miarę upływu czasu podopieczni Probierza grali coraz odważniej. Efektem tych ataków był m.in. groźny, minimalnie niecelny strzał z dystansu Szymańskiego.
"Gramy u siebie!" - krzyczeli polscy kibice, którzy od początku meczu byli widoczni i głośni na trybunach.
Niespełna 20 minut przed końcem meczu Probierz zdjął obu napastników, Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka, wprowadzając Adama Buksę i pomocnika Jakuba Piotrowskiego.
W 76. minucie Szkoci doprowadzili do remisu. Po świetnym podaniu z prawej strony Anthony'ego Ralstona i biernej postawie polskiej defensywy gola strzelił McTominay.
W końcówce meczu częściej przy piłce byli gospodarze, ale nie zdołali po raz kolejny pokonać Bułki. Natomiast Polacy... mieli w swoich szeregach znakomitego tego dnia Zalewskiego.
W doliczonym czasie gry piłkarz Romy znów został sfaulowany w polu karnym, sam wziął piłkę i skutecznie wykonał "jedenastkę", choć bramkarz Angus Gunn był bliski obrony jego strzału.
To była siódma minuta doliczonego czasu gry. Szwedzki arbiter Glenn Nyberg doliczył łącznie aż osiem, m.in. z powodu przerw spowodowanych kłopotami technicznymi sprzętu używanego przez sędziego głównego.
Po czwartkowym meczu biało-czerwoni pozostaną w Glasgow jeszcze dwa dni i bezpośrednio stamtąd polecą w sobotę do Chorwacji, gdzie 8 września zagrają w Osijeku z gospodarzami kolejne spotkanie w LN.
Chorwaci na inaugurację przegrali na wyjeździe z Portugalią 1:2.
Dywizje A, B i C składają się z 16 drużyn, tworzących cztery grupy czterozespołowe, zaś teoretycznie najsłabsza dywizja D - z sześciu zespołów przydzielonych do dwóch grup po trzy drużyny.
Zwycięzcy i wicemistrzowie grup najwyższej dywizji wezmą udział w ćwierćfinałach (20-25 marca). Lepsi z tych dwumeczów zakwalifikują się do turnieju Final Four.
Natomiast zespoły z ostatnich miejsc w grupach dywizji A spadną bezpośrednio do dywizji B, a drużyny z trzecich lokat w grupach dywizji A zagrają baraże z wicemistrzami grup dywizji B.
Szkocja - Polska 2:3 (0:2).
Bramki: dla Szkocji - Billy Gilmour (46), Scott McTominay (76); dla Polski - Sebastian Szymański (8), Robert Lewandowski (44-karny), Nicola Zalewski (90+7-karny)
Sędzia: Glenn Nyberg (Szwecja). Widzów 46 356.
Żółte kartki: Polska - Paweł Dawidowicz, Nicola Zalewski, Bartosz Slisz.
Szkocja: Angus Gunn - Anthony Ralston, Grant Hanley, Scott McKenna, Andrew Robertson - John McGinn, Billy Gilmour (82. Lewis Morgan), Scott McTominay, Kenny McLean (71. Ben Doak), Ryan Christie (71. Ryan Gauld) - Lyndon Dykes (71. Lawrence Shankland).
Polska: Marcin Bułka - Jan Bednarek, Paweł Dawidowicz, Jakub Kiwior (46. Sebastian Walukiewicz) - Przemysław Frankowski, Sebastian Szymański (82. Bartosz Slisz), Piotr Zieliński (82. Jakub Moder), Kacper Urbański, Nicola Zalewski - Krzysztof Piątek (72. Jakub Piotrowski), Robert Lewandowski (72. Adam Buksa).