Justyna Kowalczyk zrezygnowała z finału Pucharu Świata w Quebecu, bo wierzy, że dzięki maratonom lepiej przygotuje się do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. W Korei Południowej najważniejszą dla niej konkurencją będzie 30 km "klasykiem".
Sobotni bieg, nazywany przez Norwegów "Birken", rozgrywany jest od 1932 roku na trasie z Rena do Lillehammer o długości 54 kilometrów. Na tym historycznym odcinku w roku 1206, podczas wojny domowej, dwaj rycerze ze straży przybocznej króla Sverrego, należący do ugrupowania Birkebeinere, uciekali z dwuletnim następcą tronu Hakonem Hakanssonem, który był królem Norwegii w latach 1217-63. Dlatego, dla zachowania tradycji, jednym z wymogów startu w biegu jest plecak o wadze 3,5 kilograma symbolizujący ciężar małego księcia.
W historii swojej rywalizacji w Ski Classics podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego ma na koncie dwa zwycięstwa - w 2015 roku w Biegu Wazów i w 2016 w Arefjaellsloppet. W drugim z tych biegów wystąpi 25 marca.
W Norwegii ponownie wystartuje 1 kwietnia, a tydzień później w Finlandii, gdzie zakończą się zmagania w obecnym cyklu. Kowalczyk planuje jednak jeszcze jeden bieg. Być może tak, jak rok temu sezon zwieńczy rywalizacją na Islandii.
PAP/MS/RK