Ciasno się robi w dole tabeli piłkarskiej ekstraklasy. Po zwycięstwie 4:1 u siebie z Sandecją Nowy Sącz Pogoń Szczecin po wielu miesiącach opuściła ostatnie miejsce i ma tylko punkt straty do lokat zapewniających utrzymanie.

To był typowy mecz o sześć punktów. Sandecja wygrywając w Szczecinie uciekłaby Pogoni na siedem punktów. Pogoń wygrywając włączała się w rywalizację z drużynami, od których jeszcze w listopadzie dzieliła ją przepaść.

Portowcy nadzieję w kibicach wywołali grudniowymi zwycięstwami w lidze i styczniowymi w sparingach. Jednak mecz pod presją to co innego niż spotkanie towarzyskie.

Z kolei Sandecja, która pod koniec roku spadła w okolice miejsc zagrożonych spadkiem, by uratować byt ligowy zmieniła trenera. Tym, który ma uratować ligę dla Nowego Sącza został Kazimierz Moskal, który pół roku wcześniej zrezygnował z dalszego prowadzenia Pogoni.

Jego powrót do Szczecina nie był szczęśliwy. Sandecja zagrała zbyt pasywnie i straciła aż cztery bramki. Odpowiedziała tylko jednym golem i grając w podobnym stylu będzie jednym z głównych kandydatów do degradacji.

W Szczecinie przed wznowieniem rozgrywek panował optymizm oparty głównie na tym, że już w grudniu pod kierunkiem trenera Kosty Runjaica portowcy zaczęli grać efektownie i efektywnie. Ponadto pozyskali „rasowego” napastnika Mortena „Duncana” Rasmussena, w którym upatruje się „lisa” pola karnego. W debiucie na szczecińskiej ziemi Duncan grając prawie pół godziny niczym szczególnym się nie wyróżnił i wydaje się, że miejsce Łukasza Zwolińskiego na szpicy Pogoni na tę chwilę nie jest poważnie zagrożone.

„Zagraj, zagraj, jak za dawnych lat” – śpiewali kibice Pogoni niemal od początku meczu. Ten początek może nie był imponujący, ale temperatura oscylująca w granicach zera sprawiła, że piłkarze grali dynamicznie od pierwszych minut. Mecz toczył się w szybkim tempie, ale obie drużyny dużo uwagi poświęcały destrukcji. To sprawiało, że było dużo ruchu w środku pola, ale strzałów niewiele. Najgroźniejszy w pierwszej fazie oddał Ricardo Nunes z rzutu wolnego w 14. min, ale Michał Gliwa nie dał się zaskoczyć.

Pierwsza bramka w 2018 r. na stadionie w Szczecinie padła ze strzału samobójczego. Z prawej strony w pole karne dograł Rumun Cornel Rapa, akcję miał wykańczać Łukasz Zwoliński, ale uprzedził go Michał Piter-Bućko, który skierował piłkę do własnej bramki.

Dwie minuty później mogło być 2:0, ale kolejne dynamiczne wejście w pole karne Cornela Rapy skończyło się strzałem w słupek.

Pogoń podwyższyła prowadzenie w końcówce pierwszej części. Na lewej stronie Kamil Drygas wycofał piłkę na 20 metr przed bramką gości, a lewy obrońca gospodarzy Ricardo Nunes precyzyjnym strzałem po raz drugi pokonał Michała Gliwę.

Portowcy dobili górali tuż po przerwie. Najpierw Adam Frączczak podwyższył na 3:0 chwilę po tym, jak zmarnował idealną sytuację strzelecką, a później Jakub Piotrowski zdobył gola, który potwierdzony został po weryfikacji systemu VAR.

Po uzyskaniu wysokiego prowadzenia gospodarze uspokoili grę i zaczęli czekać na ostatni gwizdek. Jedna z akcji ofensywnych gości przyniosła im honorowego gola. Z prawej strony dośrodkował Adrian Danek, w polu karnym Jarosław Fojut przegrał pojedynek główkowy z Filipem Piszczkiem i piłka wpadła do siatki.

Tym samym Pogoń pod kierunkiem Runjaica zdobyła już 11 pkt w siedmiu meczach – o dwa więcej niż zespół prowadzony w pierwszej rundzie przez Macieja Skorżę.

Pogoń Szczecin - Sandecja Nowy Sącz 4:1 (2:0)
Piter-Bucko 31' samobój, Nunes 43', Frączczak 51', Piotrowski 53' - Piszczek 81'

PAP/AD