Śląsk rozegrał najlepszy mecz tej wiosny, wygrał 4:0 i przynajmniej do sobotniego spotkania Jagiellonii Białystok z Koroną Kielce będzie liderem. Cracovia natomiast nadal nie może być pewna utrzymania w ekstraklasie.
Trener Śląska Jacek Magiera przed meczem z Cracovią powiedział, iż spodziewa się, że to jego zespół będzie prowadził grę, bo krakowski zespół nie należy do tych lubiących posiadać piłkę. Nie minęło 120 sekund, a wszystkie założenia i plany z jednej, jak i z drugiej strony musiały zostać zmienione. Petr Schwarz dośrodkował z rzutu rożnego a w polu karnym najlepiej odnalazł się Simeon Petrow i było 1:0.
Kilka chwil później po ładnej dwójkowej akcji Erika Exposito z Piotrem Samcem-Talarem z narożnika pola karnego przymierzył ten drugi i pomylił się bardzo niewiele. Na tym poczynania ofensywne Śląska na długi minuty się zakończyły, bo wrocławianie się cofnęli na własna połowę i oddali piłkę rywalom.
Cracovia miała optyczną przewagę, ale nie miała pomysłu, jak przedostać się pod bramkę gospodarzy. Groźnie właściwie zrobiło się tylko raz, kiedy do piłki w polu karnym próbował dojść Benjamin Kallman i zabrakło mu zaledwie kilku centymetrów.
Ponownie ciekawie zrobiło się dopiero tuż przed przerwą. Ponownie Exposito z Samcem-Talarem próbował rozegrać dwójkową akcję w polu karnym Cracovii. Przerwał ją Kamil Glik, ale tak pechowo, że zagrał do Hiszpana, a ten z kilku metrów trafił pod poprzeczkę.
Kilka chwil później po rzucie rożnym piłka tak pechowo odbiła się od jednego z zawodników gości, że poleciała w kierunku bramki, a tam stał Samiec-Talar i głową wepchnął ją do bramki. To był trzeci celny strzał Śląska w tym meczu i trzeci gol.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił i Śląsk cofnięty na własną połowę nadal czekał, co zrobi Cracovia, a ta bezradnie biła głową w mur. Goście nie tylko nie potrafili stworzyć sytuacji bramkowej, ale nie potrafili nawet przedostać się w pole karne wrocławian. „Pasy” pierwszy celny strzał oddały dopiero w 75 minucie.
Kilka chwil wcześniej Śląsk powinien zamknąć już całkowicie mecz. Wrocławianie przejęli piłkę na połowie Cracovii i w idealnej sytuacji znalazł się Nahuel Leiva, ale uderzył mocno i wprost w bramkarza gości.
Cracovia nie zmieniła się do końca meczu i bezradnie próbowała szukać choćby honorowego gola. Zamiast jednak trafić do siatki, goście dali sobie strzelić kolejną bramkę. Po rzucie rożnym dla gości piłkę przejął Śląsk i wyprowadził kontratak. Właściwie zrobił to Mateusz Żukowski, który z własnej połowy pomknął na bramkę rywali i płaskim strzałem ustalił wynik spotkania.
Śląsk Wrocław – Cracovia 4:0 (3:0)
Bramki: 1:0 Simeon Petrow (2-głową), 2:0 Erik Exposito (34). 3:0 Piotr Samiec-Talar (43-głową), 4:0 Mateusz Żukowski (88).
Żółta kartka – Śląsk Wrocław: Erik Exposito; Cracovia: Kamil Glik, Karol Knap, Andreas Skovgaard.
Czerwona kartka za drugą żółtą – Cracovia: Karol Knap (63. - upomniany drugą żółta kartką po zejściu z boiska).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów: 22 005.
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Aleksander Paluszek (27. Martin Konczkowski), Alex Petkov, Łukasz Bejger - Nahuel Leiva (90. Burak Ince), Simeon Petrow, Peter Pokorny, Petr Schwarz, Jehor Macenko (90. Tommaso Guercio), Piotr Samiec-Talar (80. Jakub Jezierski) - Erik Exposito (80. Mateusz Żukowski).
Cracovia: Lukas Hrosso - Virgil Ghita, Kamil Glik, Andreas Skovgaard - Otar Kakabadze (62. Filip Rózga), Patryk Sokołowski (77. Mikkel Maigaard), Karol Knap (62. Jani Atanasov), Michał Rakoczy, David Kristjan Olafsson (69. Mateusz Bochnak) - Patryk Makuch (69. Paweł Jaroszyński), Benjamin Kallman.