Na początku posiedzenia prezes zarządu spółki "Igrzyska Europejskie Kraków - Małopolska 2023" Marcin Nowak przedstawił m.in. przebieg przygotowań do imprezy, jej przebieg, uzyskane wyniki. W zawodach, które trwały od 21 czerwca do 2 lipca 2023 udział wzięło prawie 6,4 tysiąca zawodniczek i zawodników z 48 państw. W klasyfikacji medalowej triumfowała ekipa Włoch, która zdobyła 100 medali (35 złotych, 26 srebrnych i 39 brązowych). Polska uplasowała się na szóstej pozycji z dorobkiem 50 medali (13-19-18).
Najwięcej dziewięć miejsc na podium biało-czerwoni wywalczyli w lekkoatletyce. Po pięć krążków sięgnęli Polacy w kajakowym sprincie, muaythai i kickboxingu. Jak przyznał prezes spółki organizującej imprezę, zawody były udane, o kwalifikacje olimpijskie do igrzysk w Paryżu walczono aż w 19 sportach.
Nowak potwierdził jednak także, że nie wszystko udało się zrealizować w stu procentach. Problemem - co podkreślali później wszyscy zabierający głos podczas posiedzenia - była zbyt mała frekwencja na trybunach. Szczególnie było to widać w trakcie zawodów lekkoatletycznych na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie trybuny świeciły pustkami.
Minister sportu Sławomir Nitras generalnie stwierdził, że impreza pod względem sportowym nie sprawiła zawodu, ale teraz przyszedł czas na jej dokładne i rzetelne rozliczenie. Trzeba dokładnie ustalić na co poszło ponad 600 mln złotych z budżetu państwa, jakie przekazał organizatorom resort sportu.
"Trzeba ustalić realne koszty organizacji imprezy, ocenić wszystkie za i przeciw jej organizacji. Uważam, że konieczne jest także wykonanie szczegółowej analizy, która pokaże czy nas stać na organizację takiego przedsięwzięcia przy stale rosnących kosztach. Nie jestem przeciwny tym zawodom, ale uważam, że dyskusja o kosztach imprezy i uzyskanych efektach, jest konieczna" - powiedział Nitras.
Szef resortu dodał, że jego zdaniem w trakcie organizacji popełniono jednak sporo błędów. Nie udało się m.in. tak igrzysk nagłośnić, aby nie było pustych trybun. Nitras skrytykował także umowy dotyczące praw telewizyjnych, które nie były dla strony polskiej korzystne. Generalnie jednak przyznał, że organizatorzy zdali egzamin.
"Ale teraz czeka ich drugi - rozliczenie dotacji budżetowych. Ten może być trudniejszy" - zaznaczył.
Bardzo duży "pakiet" zastrzeżeń do igrzysk przedstawiła Małgorzata Niemczyk (KO). Mówiła m.in. o pustych trybunach, o sprawie biletów na areny, które - jak głosi plotka - często były rozdawane, a nie sprzedawane. Niemczyk wspominała także o niektórych pracownikach zatrudnionych w spółce, których działania były dość kontrowersyjne. Na wszystkie pytania posłanka KO ma otrzymać odpowiedzi na piśmie.
"Nie można dalej tolerować +zmowy milczenia+, jaka panuje w stosunku do niektórych działań spółki. Trzeba ujawnić zarobki ludzi tam zatrudnionych i to, co było w ich obowiązkach. Przyjrzeć się realizacji tych zadań i rozliczyć wszystkie wydane środki" - dodała.
Były minister sportu Kamil Bortniczuk przyznał, że rzeczywiście frekwencja podczas igrzysk nie była zadowalająca. Powodem - jak uważa - było zbyt mało czasu, jaki mieli organizatorzy na perfekcyjne przygotowanie. Wpływ na to miała także "zła atmosfera" wokół imprezy, jaka panowała w mediach.
Bortniczuk polemizował z obecnym ministrem sportu Nitrasem, który powiedział m.in. że trzeba się zastanowić nad tym, czy środki wydane na igrzyska w Krakowie nie powinny być przeznaczone na inne cele sportowe.
"To były środki z innej puli. Gdyby ich nie wydano na modernizację i budowę obiektów w Małopolsce, na samą imprezę, do sportu by na pewno nie trafiły" - wyjaśnił.
Na zakończenie posiedzenia komisji stwierdzono zgodnie, że trzeba poczekać na pełen raport finansowy dotyczący wydatkowania środków publicznych. Trzeba rozliczyć każdą złotówkę, dopiero wtedy będzie można wiarygodnie ustalić, czy impreza w Małopolsce była sukcesem czy porażką.