Jakie czasy taka tradycja!
Bardzo dużo na temat pustego talerza opowiadała mi moja babcia - rocznik 1898 r., która zmarła w 1987 r. To puste miejsce, ten pusty talerz to tylko część tradycji, a nawet obowiązku.
Moja babcia urodziła się i mieszkała w Kongresówce. Opowiadała mi, że w okresie od 23 grudnia do 6 stycznia następnego roku, ludzie palili też na rozstanych drogach ogniska, tam stały kapliczki. Krzyże i te ogniska miały symbolizować tym, co byli w drodze kierunek albo nawet pozwolić poznać okolicę - aby nie zbłądzić. Bramy domostw, czyli zagród i dróg do zagród były otwarte, to jeszcze i ja pamiętam. Drogi były odśnieżone, nawet odśnieżano je do pierwszej gwiazdki, co miało znaczyć, że gość może tu wejść, może przybyć, że jest dla niego miejsce przy stole.
Również włościanie, którzy mieli konie i sanie, mieli obowiązek (potem to już była tradycja) jeździć po drogach i robić warunki do sanny i prostej drogi z ubitym śniegiem, aby powracającym łatwo było dojść do domów. Do miejsca, gdzie paliły się ogniska też wynoszono jedzenie, z którego korzystali ci, co bali się lub wstydzili się wejść do domostw.
Ponadto tak oświetlone drogi i przygotowane do chodzenia miały też umożliwić parobkom, ludziom biednym poszukującym zajęcia i miejsca dla siebie, aby mogli wejść do domów lub kiedy wracali od swoich rodzin do domów, w których byli na służbie. Tak było w Kongresówce, tam również i w różnych terminach m.in. wynikających z kalendarza - obchodzono święta Bożego Narodzenia i Nowego Roku.
Ja jeszcze pamiętam jak w latach 60. ub. wieku takie zachowania jak odśnieżanie dróg, otwieranie bram było kultywowane.
Pozdrawiam
Roman Jedynak
Przypominamy: materiał został nadesłany przez słuchacza. Chcesz się podzielić jakąś informacją? Zobaczyłeś coś ciekawego dotyczącego Krakowa, Małopolski i mieszkańców naszego regionu? Tu możesz skorzystać z naszego formularza