Słuchowisko, które powstało siłami artystów Chóru Filharmonii Krakowskiej z gościnnym udziałem Jerzego Treli, opowiada o pięcioletniej działalności (1940-45) w Krakowie, Filharmonii Generalnego Gubernatorstwa, instytucji, z której wyrosła w 1945 roku Filharmonia Krakowska. Słuchowisko ma cztery odcinki, a pierwszy z nich miał w piątek, 15 stycznia, premierę na kanale YT Filharmonii Krakowskiej. Data została wybrana nieprzypadkowo, bo też dzień przed premierą minęło 76 lat od ostatniego koncertu Filharmonii Generalnego Gubernatorstwa. Tytuł słuchowiska „Krakauer Begruessung" nawiązuje do utworu, który powstał na cześć gubernatora Hansa Franka. Został on skomponowany przez Hansa Pfitznera i wykonany w Krakowie.
Pomysłodawcą przedsięwzięcia jest Jerzy Łysiński, który zdecydował się nie tylko na radiową formę opowieści, ale także na ten temat. Wydaje mi się, że właśnie nadchodzi czas, gdy zaczynamy mówić o sprawach przemilczanych. I dla mnie wielkie znaczenia ma to, że temat ten podejmują nie dziennikarze, nie historycy a artyści Filharmonii Krakowskiej. Być może potrzebujemy jeszcze kilku lat by uznać, że historia naszej filharmonii tak naprawdę jest o pięć lat dłuższa, a nie jak w tej chwili twierdzimy, że rozpoczyna się dopiero w 1945 roku. Wszak Uniwersytet Wrocławski mówiąc o swojej historii już od lat powołuje się na noblistów o niemieckich nazwiskach, uważając swoją działalność za kontynuację tej przedwojennej.
Może już czas by inaczej patrzeć na Filharmonię Krakowską, zwłaszcza, że jej pierwszy koncert w 1945 roku odbył się w niespełna trzy tygodnie, po ostatnim koncercie Filharmonii Generalnego Gubernatorstwa, a kolejne pojawiały się regularnie. Takie tempo nie byłoby możliwe gdyby orkiestra nie istniała wcześniej. Bo w większości grali ci sami muzycy, mieli z czego czerpać bo mieli nuty (z okrągłą pieczęcią GG, które istnieją w filharmonii do dziś), mieli na czym grać bo pozostały instrumenty sprowadzone z Niemiec (doskonałe kontrabasy i jedyna wtedy harfa w Polsce), i mieli gdzie grać, czyli było miejsce, które jest co dziś siedzibą Filharmonii Krakowskiej przy ul. Zwierzynieckiej (sala kina, przed wojną o nazwie „Świt”, w czasie wojny kina „Urania”). Nawet rytm pracy był ten sam co dziś – próby kończyły się o godz. 13. Zatem wystarczyło zmienić szyld, i zatrudnić polskiego dyrygenta.
Orkiestra Filharmonii Generalnego Gubernatorstwa działała w Krakowie od lipca 1940 roku i powołana została z rozkazu Hansa Franka, Generalnego Gubernatora, zbrodniarza i wielkiego melomana. Poza koncertmistrzem Niemcem, Fritzem Sonnleitnerem – sprowadzonym specjalnie do Krakowa do pracy w tym zespole, w orkiestrze grali tylko polscy muzycy. Trafili tam z różnych powodów: przede wszystkim dla dobrych papierów, bo praca w tym zespole była ratunkiem przed wywózką na roboty do Niemiec; lub jak znakomita polska harfistka Helena Rostowska-Smoczny, z przymusu, gdyż otrzymała od Niemców nakaz przeniesienia się z Warszawy do Krakowa i podjęcia pracy w zespole.
Jedni byli zmuszeni by tam grać, ale inni stawali do przesłuchań muzycznych i często rozpaczali, gdy się nie dostali do tego zespołu. Bo orkiestra dawała większe szanse przeżycia. Muzycy mieli przepustki mogli więc poruszać się po godzinie policyjnej, mieli talony na wódkę i papierosy, co stanowiło atrakcyjną walutę na czarnym rynku. W Filharmonii była też stołówka, więc muzycy nie cierpieli głodu, a ich rodziny mogły też lepiej żyć. W chórze było zatrudnionych o wiele więcej osób niż pracowało w rzeczywistości, a wszystko dla papierów, pomocy, ratunku. W zespole grali także Żydzi, walcząc w ten sposób o przeżycie.
W czasie wojny orkiestrą dyrygował najpierw Hans Rohr, a po jego nagłej śmierci - Rudolf Hindemith, brat słynnego kompozytora. Później kierownictwo zespołu objął Hans Swarowsky. Wszyscy ci dyrygenci, a zwłaszcza pierwszy z nich, wiele zrobiło dobrego dla Polaków. Leszek Izmaiłow, który jako 17-letni skrzypek dostał się do zespołu, ratując się przed powołaniem do niemieckiego wojska wiele mi o tamtych czasach opowiadał. Mówił: „W orkiestrze nie odczuwałem żadnego przymusu, poniżenia. Tam panował tylko Mozart, Beethoven i Haydn. (…) Poza tym ratowali polskich muzyków. Pamiętam, gdy po jednej z łapanek brakowało kilku instrumentalistów, Hindemith pobiegł na ul. Franciszkańską, gdzie znajdowało się Gestapo i zrobił karczemną awanturę, wyciągając aresztowanych. Hindemith prosił nas tylko, abyśmy się nie bawili w politykę, bo jak trafimy do obozu, to już nie będzie mógł nam pomóc”.
Przez pięć lat okupacji orkiestra wystąpiła na 210 koncertach w Krakowie i poza granicami miasta, m.in. w Warszawie, gdzie została przyjęta entuzjastycznie. Na repertuar składały się przede wszystkim utwory kompozytorów niemieckich i austriackich, ale nie brakowało też muzyki francuskiej włoskiej i to różnych epok a nawet słowiańskiej: prezentowany był m.in. Czajkowski, czy Smetana. Później, już po roku 1942, kiedy zniesiono zakaz wykonywania utworów polskich przedstawiano także muzykę: Kurpińskiego, Chopina, Moniuszki, Noskowskiego, Karłowicza, Żeleńskiego i to nie tylko na koncertach dla Polaków.
Słuchowisko „Krakauer Begruessung" okazało się bardzo wciągające. Narracja jest ciekawie prowadzona, słyszymy świat, który przeminął, a sceny zostały rozegrane jak teatrze radiowym. Narratorem jest Jerzy Trela, który wprowadza słuchaczy w historyczne niuanse. Do tego została jeszcze specjalnie skomponowana muzyka przez Michała Jurkiewicza. Członkowie chóru w rolach aktorskich pozytywnie zaskakują, zwłaszcza, że wielu z nich wciela się w kilka postaci. Do dźwięku na YT został dołączony pokaz zdjęć archiwalnych z Krakowa z tamtych czasów: z koncertów, różnych oficjalnych uroczystości i życia codziennego. To zmienia wydźwięk całości, choć autor zastrzega, że słuchowisko nie jest dokumentem a wizją artystyczną opartą o autentyczne wydarzenia.
W Filharmonii GG grało wielu znanych muzyków m.in. Tadeusz Krzemiński (puzonista, późniejszy dyrektor FK), Witold Rowicki (skrzypek, późniejszy dyrygent, późniejszy szef Filharmonii w Warszawie), Tadeusz Wochniak (skrzypek), Leon Solecki (wiolonczelista). Swoją drogą ciekawe czy realizatorzy słuchowiska wspomną, że po wojnie muzycy stawali przed komisją weryfikacyjną, w której zasiadał m.in. Piotr Perkowski, a ich losy różnie się potoczyły, niektórzy otrzymali na pewien czas zakaz wykonywania zawodu.
Ile razy czytam, słucham czy piszę o muzyce w czasie wojny w Krakowie, nie mogę wyjść ze zdumienia, że twarz zbrodniarza hitlerowskiego Hansa Franka miała oblicze Bacha, Beethovena, Mozarta, Haydna, Schuberta czy Brahmsa. Nie potrafię tego zrozumieć.
Pierwszy odcinek słuchowiska jest cały czas dostępny w sieci na kanale YT Filharmonii Krakowskiej, a następne będą mieć swoje premiery w kolejne trzy piątki: 22 i 29 stycznia oraz 5 lutego. Polecam!