W ostatni, przedświąteczny weekend miałam dyżur przy radiowej stronie i z rosnącym przerażeniem i niesmakiem obserwowałam, co się tam działo.
Kasujemy jedynie te komentarze, w których użyte są słowa wulgarne, więc piszący szybko nauczyli się to zręcznie omijać, używając skrótów lub kropek. Ale nawet nie o wulgaryzmy tu chodzi, ale o przerażający poziom nienawiści i brak szacunku w stosunku do osób, które ośmielą się mieć inne poglądy.
Gdyby słowa mogły zabijać, przed monitorami leżałyby stosy trupów.
Myślałam, że przed świętami ludzie zajmują się zakupami, sprzątaniem, gotowaniem, że myśląc o rodzinnych spotkaniach stają się łagodniejsi, lepsi dla innych, nawet tych obcych.
Już dawno przestałam czytać komentarze na różnych stronach internetowych, bo to, co wychodzi z ludzi, którzy czują się anonimowi, więc bezkarni, jest potworne.
Przy radiowej stronie pracuję, więc muszę czytać czasami coś, od czego normalnie odwróciłabym się z zażenowaniem i obrzydzeniem. Ze smutkiem patrzę, jak i na naszą stronę zaczęły wyciekać pomyje.
Są święta, czas miłości, nadziei, przebaczenia. Moje słowa nie mają zapewne dla nikogo większego znaczenia, ale apeluję o to, by choć przez tych kilka dni, znaleźć w sobie odrobinę chrześcijańskiego miłosierdzia i zrozumienia dla innych.
Oczywiście mogę pod tym tekstem wyłączyć opcję: komentarze, ale nie zrobię tego. Dam szansę Dobremu Duchowi Świąt.
Życzę wszystkim spokoju i miłości.
A kto jeszcze nie pojechał, by spotkać się z najbliższymi, niech szybko wsiada w samochód, pociąg, autobus i pędzi co tchu...