Często przy przejmowaniu działek, mieszkań, nieruchomości pojawia się taki termin jak zasiedzenie. Co on w istocie oznacza?
- To jest stara instytucja wymyślona jeszcze w czasach rzymskich, czyli ma ponad dwa tysiące lat i polega na tym, że osoba, która przez wiele lat zajmuje się daną nieruchomością tak, jakby ona stanowiła jej własność, a z drugiej strony właściciel w sposób czynny nie sprzeciwia się temu, nabywa własność tej nieruchomości.
Jak długi musi to być czas, aby nabyć prawo do danej nieruchomości?
- To zależy od tego, czy ten, który włada daną nieruchomością, czyli ją użytkuje, ma prawo sądzić, że rzeczywiście jest jej właścicielem, czyli czy działa w dobrej wierze, czy też nie ma prawa sądzić, że jest jej właścicielem. W tym pierwszym przypadku, czyli w ramach zasiedzenia w dobrej wierze, w Polsce ten okres wynosi 20 lat. W przypadku zasiedzenia w złej wierze, ten okres wynosi 30 lat.
Zaczynamy mieszkać w lokalu, co do którego nie mamy żadnego prawa, troszczymy się o niego, przeprowadzamy remonty, ponosimy koszty. Czy to oznacza, że po 20, najdalej 30 latach, możemy starać się o to, by być wpisanym do księgi wieczystej?
- Tak, jeżeli nasze zamieszkanie w tym lokalu nie jest związane z żadną umową najmu, użyczenia, udostępnienia lokalu. Zajmujemy np. lokal, który wchodził w skład spadku po kimś, ten spadek nie przypadał nam, ale lokal został i był przez nas zajmowany. W takiej sytuacji po 30 latach zamieszkiwania możemy wystąpić do sądu o stwierdzenie, że nabyliśmy własność tego lokalu na zasadach zasiedzenia.
Czy to dotyczy tylko lokali, czy także działek?
- W praktyce najczęściej dotyczy to nieruchomości niezabudowanych. To często są działki, część ogrodu czy pole, które uprawia ktoś inny niż osoba figurująca w księdze wieczystej.
Czy zdarzają się osoby, które działają przebiegle? Zajmują się daną nieruchomością przez 20 czy 30 lat w nadziei, że ich dzieci staną się właścicielami danego mieszkania czy ogrodu?
- Trudno mówić o tak długoterminowym planowaniu, ale z pewnością są osoby, które są świadome tego, że zasiadują daną nieruchomość.
Rozmawiamy z punktu widzenia osoby, która zasiaduje mieszkanie czy ogród. Spójrzmy na sprawę od strony właściciela. Czy może on w jakiś sposób zabezpieczyć się przed tym, by jego własność nie została zasiedziana?
- Tu droga jest tylko jedna: tylko działanie przed sądem może przerwać bieg zasiedzenia. Żadna korespondencja, wezwania, rozmowy nie przerywają biegu zasiedzenia. Często spotykam się z sytuacją, kiedy przychodzą ludzie po 31, 40 czy 50 latach, żeby odzyskać daną nieruchomość i tłumaczą, że pisali do użytkowników listy czy pisma z prośbą o zwrot własności. Niestety, ponieważ nie uzyskali żadnej odpowiedzi, teraz może powstać spory problem, gdyby tamci wystąpili z wnioskiem o zasiedzenie.