Ponad sto banerów wyborczych przez ostatnie kilka dni ściągnęli pracownicy Zarządu Dróg Wojewódzkich. Te dane dotyczą jedynie Małopolski północnej. Kilkanaście z nich zawisło w Proszowicach na niebezpiecznym skrzyżowaniu ulicy Racławickiej z obwodnicą miasta, gdzie w przeszłości dochodziło do wielu wypadków drogowych.
Powodowały one niebezpieczeństwo w ruchu drogowym - mówi Tomasz Dąbrowski z Zarządu Dróg Wojewódzkich i jak dodaje, banery wisiały tam nielegalnie
"Żaden komitet wyborczy nie zgłosił się do nas z wnioskiem o zajęcie pasa drogowego w celu umieszczenia takiego baneru, w związku z tym wszystkie te banery, które ściągnęliśmy, są w sposób nielegalny w pasie drogowym. Nie dość, że w sposób nielegalny, to jeszcze zagrażający bezpieczeństwu ruchu drogowego oraz utrudniający pełnienie funkcji zarządcy drogi"
- deklaruje Dąbrowski.
Czasami miejsca, gdzie wiszą materiały wyborcze, budzą kontrowersje etyczne. Tak było parę dni temu w Olkuszu, gdzie plakat jednego z kandydatów zasłonił klepsydry.
Nie jest to nielegalne - komentuje Marek Anioł z krakowskiej Straży Miejskiej.
"Wydaje mi się, że nie jest to odpowiednie miejsce, ale to tylko moja opinia. Jeżeli ksiądz proboszcz z danej parafii na przykład wydał taką zgodę dla tego kandydata, to nic do tego nie mamy"
- mówi Anioł.
Zgody proboszcza w tym przypadku jednak nie było, bo sam zainteresowany za zaistniałą sytuację przeprosił w mediach społecznościowych i plakat szybko zdjął.
Inaczej sprawa ma się w Krakowie. W mieście obowiązuje uchwała krajobrazowa, przez co banerów nie zobaczymy na przykład na latarniach. Wizerunki kandydatów spotkać najczęściej można za to na "okrąglakach". Na ulicach pojawiły się też specjalne urzędowe słupy, na których mogą pojawić się reklamy wyborcze.
Zgodnie z kodeksem wyborczym musimy informować o zbliżających się wyborach - mówi Adam Bik Multanowski z Urzedu Miasta Krakowa
"Na pewno trzeba uspokoić mieszkańców, że nie spodziewamy się zalewu nielegalnej reklamy związanej z wyborami. Są dozwolone zgodnie z ustawą krajobrazową różne formy reklam, także informacja wyborcza jest informacją, a nie do końca reklamą i w związku z tym traktować to należy troszeczkę inaczej. Trzeba pamiętać o tym, że wybory mamy za 30 dni. To, co się będzie działo w związku z wyborami za 30 dni się skończy"
- uspokaja Multanowski.
A co jeśli materiały wyborcze nie znikną po 30 dniach? Wówczas komitety wyborcze muszą liczyć się z karami. W skrajnych przypadkach wysokości nawet 5 tysięcy złotych. Choć, jak dodaje Marek Anioł z krakowskiej straży miejskiej, takie przypadki zdarzają się jednak niezwykle rzadko.
"Kiedy sięgam pamięcią do lat minionych, wystarczył zawsze komunikat, krótka informacja do pełnomocnika wyborczego, nawet czasem kandydata i te plakaty dość szybko były usuwane"
- wspomina Anioł.
Wśród samych kandydatów zmienia się też podejście do prowadzenia kampanii Część z nich zapowiedziała, że promować będą się tylko w mediach społecznościowych.