Jak podkreślają strażacy, to dane jedynie z trzech pierwszych miesięcy, ale liczba akcji już teraz zbliża się do tej z całego ubiegłego roku. Jak mówi Piotr Filipek, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie, wśród wypalających trawy wciąż panuje mylne przekonanie, że to łatwy i niegroźny sposób na oczyszczenie nieużytku.
- Pożar nie zna granicy. Często osoba chce się pozbyć suchej trawy, ale w konsekwencji pozbywa się dorobku życia, bo pożar się przenosi na budynki mieszkalne i gospodarcze. To też trudny pożar dla nas. Zwykle zaczyna się w przestrzeniach trudno dostępnych, gdzie nie ma możliwości dojazdu, gdzie trzeba dostarczyć wodę - dodaje Filipek.
Tylko w tym sezonie w takich pożarach zginęły już 2 osoby, a 10 kolejnych doznało ciężkich poparzeń. Najwięcej zdarzeń, bo blisko 500, odnotowano w powiecie krakowskim, w powiatach nowosądeckim – prawie 260, w wadowickim – prawie 130. Ogólnie samych zgłoszeń takich pożarów jest cztery razy więcej niż rok temu.
Wypalanie traw jest groźne dla ekosystemu - niszczy próchnicę gleby, zagraża życiu zwierząt i ludzi. Ogień może rozprzestrzeniać się na gospodarstwa i lasy.
Zakaz wypalania traw określony został w Ustawie o ochronie przyrody oraz w Ustawie o lasach, a Kodeks wykroczeń przewiduje za to karę nagany, aresztu lub grzywny, której wysokość może wynieść od 5 tys. do 20 tys. zł. Jeśli w wyniku podpalenia trawy dojdzie do pożaru, który sprowadzi zagrożenie utraty zdrowia lub życia wielu osób albo zniszczenia mienia wielkich rozmiarów, wtedy sprawca – zgodnie z zapisami Kodeksu karnego – podlega karze pozbawienia wolności nawet do 10 lat. Ministerstwo Rozwoju Rolnictwa i Wsi przestrzega, że za proceder grozi też cofnięcie dopłat wypłacanych przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR).