Codziennie jeżdżę do pracy liniami aglomeracyjnymi i obserwuję totalną ignorancję picia alkoholu w autobusach (nagminnie w autobusach linii 204 i 244) ze strony kierowców autobusów. W większości pojazdów jest informacja o tym, że są one monitorowane, więc pytam po co, skoro i tak kierowca nie reaguje na jawne picie piwa, wina itp.

 
W ostatnią sobotę byłam świadkiem libacji (inaczej tego nie można nazwać  - panowie siedzieli na końcu autobusu i rozlewali sobie winko w najlepsze, czasami się przy tym kłócąc i szturchając). Czy kierowcy nie mogą wezwać policji, straży miejskiej lub innych służb, jeżeli sami boją się interweniować, czy też może na dźwięk telefonów komórkowych i głośne przez nie rozmowy się nie zgadzamy, ale picie jest dla innych pasażerów nieszkodliwe?
 
Smród alkoholu, tudzież brudnych, zasikanych podróżnych jest dla mnie mimo wszystko cięższy do zniesienia niż głośna rozmowa w autobusie. Ale dla MPK nie stanowi to, jak widać i czuć problemu. A szkoda. Tylko raz byłam świadkiem interwencji motorniczego tramwaju.
 
 
Pozdrawiam.
Zdesperowana słuchaczka