Jednocześnie wojewoda zapowiedział, że w Małopolsce od 1 stycznia pojawi się pięć nowych karetek pogotowia. Będą one stacjonowały w Piwnicznej, Mszanie Dolnej, Sułkowicach, Zawoi i Ochotnicy Dolnej. Jak tłumaczył wojewoda Jerzy Miller w Radiu Kraków, pojawią się w tych miejscach, w których czas oczekiwania na przyjazd karetki był do tej pory najdłuższy.
Fragment porannej rozmowy Radia Kraków. Gościem Jacka Bańki był wojewoda Jerzy Miller.
Lada dzień na pana biurko trafi petycja ws. przywrócenia dyspozytorni pogotowia w Nowym Sączu. Podpisało się pod nią 16 tysięcy sądeczan. Zmieni pan zdanie?
- Nie zmienię zdania. Moje zdanie nie zależy od tego co ja myślę o takiej organizacji systemu medycznego. Mamy analizę 200 tysięcy przypadków konieczności wysłania karetki w skali województwa. Komputer wylicza gdzie jest długi czas dojazdu a gdzie krótki. Wiemy jak przestawiać karetki, żeby bezpieczeństwo było wyższe. Jest coś innego. Samorządy o tym wiedzą. Dzięki zmianom, które wprowadzamy od 2012 roku, możemy mieć od przyszłego roku kolejnych 5 miejsc stacjonowania karetek.
Była o tym mowa. To ta podstacja w Piwnicznej?
- Nie używałbym tego określenia. Wszystkie miejsca z karetkami są równej wagi. Te nowe są proponowane od 1 stycznia w tych miejscach, gdzie czas oczekiwania na karetkę jest najdłuższy. Wiem, że Piwniczna już się pochwaliła. Równie dobrze może się chwalić Mszana Dolna, Sułkowice, Zawoja i Ochotnica Dolna. To te miejsca, gdzie dotychczas było najwięcej spóźnionych dojazdów. Spóźnionych w znaczeniu formalnym. W terenie niezurbanizowanym, karetka powinna dojechać w 20 minut.
Za zbiórką podpisów stoi poseł Mularczyk, który przekonuje, że są opinie samych ratowników, według których poprzedni system był sprawniejszy. Może ratownicy lepiej wiedzą niż komputer?
- Ratownicy wiedzą jak sami pracują. Nie wiedzą jak inni pracują. Takiej wiedzy nie mają zespoły wyjazdowe. Najlepiej porównać jak na Sądecczyźnie funkcjonowało pogotowie w 2012 roku a jak w 2015. Jak dla kogoś jest obojętne to, że czas dojazdu się skrócił to może uprawiać kampanię. Jeden mówi, że wszyscy będziemy dwa razy bogatsi. Inni mówią, że będziemy mieli karetkę pod domem.
Stawia pan sprawę tak, że jest prawda faktów i kampanii. Mówi pan, że czas dojazdu jest teraz krótszy niż przed reformą. Co z tymi przypadkami, kiedy karetka myli adresy? Jak było przed reformą? Są takie statystyki?
- Przed reformą nie sprawdzaliśmy dlaczego karetka przyjechała o danej porze a nie wcześniej. Nie wiedzieliśmy o takich przypadkach. Kto miał nam o tym powiedzieć? Dyspozytor czy osoba oczekująca? W sumie średnio spóźniamy się o 3 minuty. Spóźnialiśmy się około 8 minut w 2012 roku. To ten zysk, który mamy z tego, że komputer zapisuje wszystkie działania systemu – dyspozytora, obsługi karetki. Karetka nie jest tylko do tego, żeby dowieźć lekarza na miejsce zdarzenia. Ona ma też pacjenta dowieźć do szpitala. Nie można się kierować intuicją. To potężny system. 200 tysięcy zdarzeń w roku.
Dyskusja wróci jak petycja trafi na pana biurko. Ona już jest w ministerstwie zdrowia. Jak przedstawiciele resortu powiedzą, że pretensje sądeczan są uzasadnione to będzie korekta?
- W ministerstwie jest plan na rok 2016. Nie ma sygnału, że plan trzeba zmienić w tym zakresie, który pan Mularczyk sugeruje.