Wilk to zabójca doskonały. Wcześniej obserwuje ofiarę, a potem szybko i skutecznie dokonuje ataku. W tym tygodniu przekonali się o tym mieszkańcy Siekierczyny w powiecie limanowskim, którzy nie zamknęli owiec na noc. Zaczęły szczekać psy, właściciel barana, który był przywiązany 3 metry od domu, wyszedł i zobaczył, że zwierzęcia nie ma. Po śladach krwi na asfalcie trafił na resztki zwierzęcia.
To był już drugi atak wilka w tym samym gospodarstwie w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Podobnie wyglądała napaść drapieżników w Słopnicach. Tam zniknęły dwa barany, które zagryzione, znaleźli na pobliskiej łące.
Obecność drapieżników tak blisko domów niepokoi mieszkańców. Wielu boi się wychodzić z domu po zmierzchu.
Jak dotąd, wilki atakują jedynie zwierzęta. Bogusław Pawłowski, sekretarz nadleśnictwa Limanowa przyznaje jednak, że drapieżniki czują coraz mniej respektu przed człowiekiem. Coraz częściej atakują też psy. Ostatnio wilk porwał psa spod samego domu. Zagryzł go w lesie.
Przyrodnicy mówią o dwóch watahach grasujących w powiecie limanowskim. Obie łącznie liczą około kilkunastu osobników. Może się wydawać, że to niedużo, ale na wyobraźnię działa ilość pożywienia, jaką dziennie potrzebuje taka grupa wilków: stado od 8 do 10 osobników potrzebuje dziennie około 50 kilogramów mięsa - mówi Jan Loch z Pracowni Naukowej Gorczańskiego Parku Narodowego.
W lasach ofiarą wilków padają głównie jelenie. Zwierzęta gospodarskie stanowią jednak o wiele łatwiejszy łup. Stąd apel do rolników o odpowiedni nadzór nad owcami czy bydłem: nie należy zostawiać zwierząt na zewnątrz, bo to równoznaczne z wystawieniem ich wilkom na kolację.
Zdarzało się jednak, że pastuch elektryczny czy ogrodzenie z siatki nie zdawały egzaminu. W takich przypadkach można się starać o odszkodowanie w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Warto jednak pamiętać, że odszkodowanie nie przysługuje, jeżeli zwierzęta hodowlane zostaną napadnięte wskutek zaniedbań gospodarza.