Kocie Planty w Nowym Sączu to znajdujący się u zbiegu ulic Grodzkiej, Jagiellońskiej i Kunegundy Plac Krasińskiego. Jednak jak mówią sądeczanie, tej drugiej nazwy nikt nie używa. Jak mówi jeden z mieszkańców Nowego Sącza, na tę nieformalną nazwę miała wpływ obecność wojska:
Tu były koszary, wyrzucali jedzenie żołnierze, namnożyło tu się dużo gryzoni, a za gryzoniami przyszły koty i stąd ta nazwa.
Jest też druga wersja, według której koty miały często wybierać park na miejsce marcowych godów.
Chociaż Kocie Planty od dawna nie pełnią ani funkcji kociej stołówki, ani stałego miejsca kocich zalotów, to urzędnicy z sądeckiego magistratu postanowili umieścić w nim elementy nawiązujące do popularnej nazwy. W lutym na murkach i na latarni pojawiły się sylwetki czarnych kotów. Teraz do ich grona dołączyła dwumetrowa figura, przyciągająca wzrok przechodniów.
Dwumetrową figurę pomalował znany sądecki artysta streetartowy Mariusz Brodowski, czyli Mgr Mors:
Wykonałem tę figurę techniką graffiti, malowałem ją w lakierni, następnie kot został zabezpieczony trzykrotnie lakierem bezbarwnym. Mam nadzieję, że jak najdłużej będzie służył, żeby mieszkańcy i turyści mogli odwiedzić kota, przytulić, żeby to był charakterystyczny punkt w Nowym Sączu.
Kolorowy kot ma też wypisane na grzbiecie przesłanie "Nie ma brzydkich kotów". Z tym hasłem zgadza się Luiza Kałuzińska, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Nowym Sączu. Co jej zdaniem możemy wyczytać z postawy kota?
Mamy wygięty grzbiet, postawiony ogon - jest to postawa kota, który jest szczęśliwy, który tak odpowiada na głaskanie, na czułość ludzi, więc pokazuje nam szczęście
Przy okazji pojawienia się nowej figury na Kocich Plantach, sądecki oddział TOZ-u przypomina o problemie bezdomności kotów. Pod opiekę towarzystwa trafia bardzo dużo tych zwierząt. Aktywiści chcą otworzyć azyl dla kotów – tzw. Kociarnię. Szukają odpowiedniego miejsca.